Michał Białoński, Waldemar Stelmach, Interia: Kamil Stoch wyglądał na bardzo przygnębionego. Znając wyniki badań, jakie prowadzicie po treningach pewnie wiesz, czy w jego wypadku problem jest natury fizycznej czy mentalnej? Adam Małysz, dyrektor polskich skoczków: Trudno powiedzieć, ale z drugiej strony, jak popatrzymy na to, w jakiej formie Kamil jest od ładnych paru lat, to nie możemy od niego wymagać, że on przez całą swoją karierę będzie w topowej dyspozycji. Mimo tej wpadki, jaka się mu zdarzyła dzisiaj, on i tak skacze dobrze. A wiemy doskonale, że Kamil jest bardzo wymagający w stosunku do siebie samego. On chce skakać perfekcyjnie i będzie to robił. Potrzebuje tylko trochę czasu. A co się stało z Dawidem Kubackim, który był w gronie faworytów niedzielnego konkursu? - Muszę przyznać, że występ Dawida i Kamila to dla mnie jest szok. Skok Dawida w serii próbnej był bardzo dobry. W konkursie warunki były równe dla wszystkich, choć w konkursie już się to zmieniło. Dawid był w grze, skończył na 12. miejscu, ale jest w takiej formie, że powinien kręcić się wokół czołowej piątki, a nawet podium. Dawid popełnił błąd przy pierwszym skoku. Za późno się odbił, zabrakło prędkości, warunki dodały swoje i był koniec. A co zawiodło w skoku Kamila? - Jest dla mnie zagadką. Wydawało się, że skok jest dobry, ale zabrakło odległości. Trudno powiedzieć co się stało, bo nawet trener Horngacher mówił, że ten skok jest ok. Czy to jakieś turbulencje, czy drobny błąd Kamila, to na pewno trzeba przeprowadzić analizę, aby móc odpowiedzieć. Na gorąco nie jestem w stanie powiedzieć. Piotr Żyła zakończył rywalizację na 19. miejscu. Sam pewnie liczył na dużo więcej. - Drugi skok Piotrka był prawidłowy. Fajnie wystąpił Stefan Hula, który po pierwszej serii był najlepszy w naszym zespole, jego drugi skok też nie był zły. Widać, że Stefan wraca do swej optymalnej dyspozycji. Maćkowi Kotowi w drugim skoku zblokowało nogi, bo nie spodziewał się, że w ogóle wystartuje w drugiej serii i musiał szybko wychodzić do góry. Pozytywnie wystąpił Paweł Wąsek, który zdobył punkty Pucharu Świata, pokazał się z dobrej strony. To kolejny junior, który zacznie dobijać do naszej ścisłej czołówki. Konkurencja nie śpi. Stefan Kraft i Robert Johansson pokazali, że ich forma idzie w górę przed MŚ. Trzeba bić na alarm czy dla naszych liderów to wypadek przy pracy? - W zeszłym roku Kamil Stoch w Zakopanem też się nie zakwalifikował do drugiej serii, a później wygrał cały Puchar Świata, więc jestem spokojny pod tym kątem. Na pewno jednak trzeba przeanalizować niepowodzenia w tym konkursie. Skąd się wzięły takie błędy, co było ich powodem, że te wyniki nie są takie, na jakie się zapowiadało po próbnym skoku. Wygląda na to, że mamy problem? - Taki jest sport. Raz jesteś na górze, a raz na dole. My musimy pokazać swą całą potęgę i spróbować się jak najszybciej podnieść, przeanalizować przyczyny słabszych skoków. Trzeba wyciągnąć z tego wnioski i przeć do przodu. Występy przed własną publicznością paraliżują naszych zawodników? - Zakopane i Wisła to mimo wszystko dla nas ciężkie konkursy. Jesteśmy przed własną publicznością. Zawodnicy chcą skoczyć zawsze jak najlepiej. Tu nie ma co owijać w bawełnę. Dochodzi do tego presja podwójna, bo przychodzą tysiące kibiców i już samą swoją obecnością wymagają, chcą, żeby Polacy wygrywali. A zawodnicy to czują. Jeśli nie są w topowej formie, gdy wchodzisz na górę i oddajesz skok za skokiem perfekcyjny, to ta presja może mieć wpływ na wynik. Ale to nie jest tłumaczenie. Powtarzam, trzeba wyciągnąć wnioski, tak jak zrobiliśmy to po Turnieju Czterech Skoczni i w Predazzo wystąpiliśmy dobrze, ale też wiedzieliśmy, że w Zakopanem nie będzie łatwo. Wiedzieliśmy, że przyjdzie jeszcze więcej kibiców, jeszcze więcej mediów, a przez to presja będzie jeszcze większa. I to się potwierdziło. Możemy się zrehabilitować już w Sapporo. Rozmawiali i notowali w Zakopanem Michał Białoński, Waldemar Stelmach