Przed rozpoczęciem konferencji prasowej po konkursie Kamil Stoch, Dawid Kubacki i Piotr Żyła rozprawiali nad kartką z oficjalnymi wynikami zawodów, na której znajdowały się również oceny sędziowskie za poszczególne skoki. - Trochę byłem zdziwiony tym, co zobaczyłem na wynikach, aczkolwiek z drugiej strony sędziowie mieli utrudnione zadanie przez bardzo kiepskie lądowanie ze strony zawodników - mówił Stoch. Lądowanie na sztucznym, niedawno wyprodukowanym śniegu, różni się od lądowania na śniegu naturalnym. Zwłaszcza zawodnikom spoza czołówki sprawia to wiele kłopotu. Podczas konkursu drużynowego doszło do kilku, na szczęście niegroźnych, upadków przy lądowaniu. - To jest spowodowane nierównościami na zeskoku. Trudno jest tutaj wylądować, jeśli skok nie jest idealny i nie dojdzie się idealnie do lądowania. Bardzo trudno utrzymać równowagę - tłumaczył Stoch. Polska wygrała drużynówkę, a Stoch był najlepszym zawodnikiem konkursu, ale nie do końca podobały mu się noty w granicach 15 czy 16 punktów. Sam w pierwszej serii dostał ocenę 16,5, a Żyła nawet 15. - Noty są, jakie są, ale z drugiej strony, skoro daje się noty według odległości, można by też dawać noty według trudności, spowodowanych warunkami na skoczni - proponował Orzeł z Zębu. - Uważam, że też można się do tego dostosować, ale nie moja w tym głowa - podsumował. Dziś o 15 w Wiśle rozpocznie się konkurs indywidualny z udziałem sześciu polskich skoczków. Z Wisły Waldemar Stelmach