Graj razem z nami dla WOŚP! Wesprzyj Orkiestrę na pomagam.interia.pl Stoch wygrał drugi konkurs z rzędu, a trzeci w tym sezonie i został liderem Pucharu Świata. - W końcu ktoś wygrał w Wiśle. Wspaniale! Kto jak nie Polak ma wygrywać u nas w kraju? Tak zawsze powinno być. To był nasz konkurs - bardzo radował się po zawodach Małysz. - Mimo wszystkich kontuzji, perturbacji zdrowotnych, Kamil jest w gazie. Wtedy nic nie jest w stanie powstrzymać zawodnika - podkreślał. - Cieszę się, że także pozostali nasi zawodnicy się spisali, choć niektórzy z drobnymi błędami, ale tego się nie uniknie. Tym bardziej przed własną publicznością, gdzie wymagania są dużo większe. Jutro będzie na pewno spokojniej i ten kolejny dzień będzie nasz - mówił Orzeł z Wisły. Małysz zaznaczał, że nisko ustawiona belka startowa była bardzo korzystna dla Kamila, również ze względu na jego uraz kolana. - To było bardzo dobre dla Kamila, że belka startowa była dziś niska, bo on jako jedyny jest w stanie poradzić sobie z tak trudnymi warunkami - powiedział. - Widzieliśmy na monitorze, że w drugiej serii wystarczyło mu 113-114 metrów, żeby wygrać. Skoczył 124. Na pewno rywale teraz w hotelu będą się zastanawiać, co jeszcze są w stanie zrobić, żeby go pobić, bo już chyba wyczerpali wszystkie możliwości - mówił zadowolony dyrektor reprezentacji. Zagadnęliśmy w żartach, czy nasza ekipa załatwiała z sędziami niską belkę startową, specjalnie pod Kamila. - Nie załatwialiśmy, ale gdzieś tam sygnały były, żeby to szło bardzo nisko, jeśli będzie wiatr z przodu - nie ukrywał Małysz. - Wcześniej skoki były dużo dalsze, bo wiatr był trochę z przodu, dopiero na końcówkę się to odwróciło i było z tyłu, a wtedy ciężko jest podnosić. Fajnie, że jury zadecydowało, że dociągnie ten konkurs już bez żadnych komplikacji, podnoszenia belek, przeliczania - stwierdził nasz znakomity były skoczek. Z Wisły Waldemar Stelmach Już dziś możesz wesprzeć WOŚP! Czekamy na Ciebie na pomagam.interia.pl!