W seriach treningowych Kot zajmował 63. i 66. miejsce, skacząc 101,5 i 100,5 m. W kwalifikacjach wylądował na 118 m. - Tak na poważnie miałem przede wszystkim problemy sprzętowe. W ogóle nie czułem nart, pewne rzeczy wyciągnęliśmy dopiero teraz i to wszystko się nie zgrało - mówił nasz skoczek po kwalifikacjach. - Trzeba było na kwalifikacje wrócić do sprawdzonego schematu i oddać przede wszystkim bezpieczny skok, który da kwalifikację. Nie było to wcale łatwe - zaznaczył. W drugim skoku treningowym Kot poważnie się zachwiał, lądując bardzo blisko. - Serce nie zadrżało, bo takie problemy miewałem, nie było to groźne. Bardziej serce zadrżało później, kiedy analizowałem te skoki i nie do końca byłem pewien, o co chodzi. Na progu wszystko wyglądało OK, tylko nie miałem panowania nad nartami. To narty panowały nade mną i to był problem. Zdecydowaliśmy się na powrót do starego sprzętu. To pozwoliło wrócić do trochę lepszego czucia - wyjaśnił nasz zawodnik. - Ale po takich dwóch złych skokach ciężko jest od razu oddać bardzo dobry. Po pierwsze nie ma dobrego czucia, a po drugie pewność siebie też dosyć mocno spadła - podkreślił. W sobotę Kota zabraknie w konkursie drużynowym, który rozpocznie się o 16. Wystąpi natomiast w niedzielnych zawodach indywidualnych (15.00). Z Wisły Waldemar Stelmach