Sezon PŚ, podobnie jak przed rokiem, rozpoczyna się w Wiśle na wyprodukowanym śniegu, bo o tym naturalnym dotąd nie było mowy. - Jeśli chodzi o ten weekend, najważniejsze jest bezpieczeństwo, aby spokojnie oddać swoje pierwsze skoki na śniegu - nie napala się na wielkie skakanie Kot, który nie załapał się do sobotniej drużynówki, ale wystąpi w niedzielnym konkursie indywidualnym - Przede wszystkim trzeba uważać przy lądowaniu, żeby nie zrobić sobie krzywdy na początku sezonu i spokojnie, cierpliwie pracować nad skokami - dodał 27-letni skoczek. Kot przekonał się w poprzednich latach, że nastawianie się na wielkie wyniki nie zawsze przekuwa się w sukces. - Konkretnych oczekiwań nie mam. To jest taki mój wniosek po poprzednich sezonach. Najważniejsze to pracować z konkursu na konkurs i ze skoku na skok, starać się skakać dla własnej radości - powiedział. - Sezon jest długi, pierwsze zawody nie są wcale najważniejsze. To pierwszy etap w bardzo długim sezonie. Mam nadzieję, że na końcu będziemy mogli powiedzieć, że ten sezon był udany - stwierdził brązowy medalista olimpijski w drużynie z Pjongczangu. Kot nie próbuje szykować formy na konkretny moment sezonu. - Gdyby się dało, każdy przygotowałby formę na ten najważniejszy moment. Skoki są na tyle nieprzewidywalnym sportem, że tego nie da się zaplanować. Choć oczywiście wszystko wokół można zorganizować tak, żeby dać jak największe prawdopodobieństwo pojawienia się dobrych skoków w najważniejszym momencie - zaznaczył nasz zawodnik. W trakcie letniego okresu przygotowawczego wiele mówiło się o nowym planie treningowym Stefana Horngachera dla Macieja Kota i Piotra Żyły. - Indywidualny cykl treningowy to jest za dużo powiedziane. Trenujemy razem i mamy taki sam plan przygotowań. Jeden zawodnik jest w stanie bardzo szybko dojść do formy, drugi potrzebuje więcej skoków i większej cierpliwości i konsekwencji w dążeniu do celu - mówił Kot. - Patrząc wstecz potrzebuję dać sobie czas, żeby skakać coraz lepiej i nie mogę poszczególnych etapów przeskoczyć - dodał ze spokojem. W poprzednich sezonach nasz skoczek nie zawsze potrafił cierpliwie znosić obniżki formy. Zdarzały się u niego momenty frustracji. Teraz ma być inaczej. - Nie mam w tym roku żadnego deadline'u. Nie mam momentu, do którego będę cierpliwy, a później będę konfrontował swoją formę ze swoimi oczekiwaniami - zapewnił. - Sezon jest bardzo długi, jak nie ten, to kolejny - zaskoczył Kot. - Ale oczywiście mam swoje ambicje, na spokojnie, bez opowiadania bajek. Więcej trzeba robić niż mówić - podkreślił. Z Wisły Waldemar Stelmach