- Pierwsza rywalizacja w sezonie zimowym zakończyła się dla nas bardzo szczęśliwie. Musimy na spokojnie sobie ten konkurs przeanalizować i pracować dalej - mówił Kubacki - To jest tylko początek. Wiem, że każdego z nas stać na dużo lepsze skoki - podkreślił. Trudne warunki sprawiły, że świetnie skaczący od piątku Kubacki w drugiej serii wylądował na 114,5 m, co sprawiło, że Polska spadła na drugie miejsce za Niemców. Na belce został tylko Stoch, który w piątek nie błyszczał. Kubacki wierzył w triumf? - Kamil mi tu podpowiada, że po tych wczorajszych jego skokach nie bardzo mogłem wierzyć - śmiał się nasz skoczek. - Nie tyle się zmartwiłem, co zdziwiłem podczas mojego drugiego skoku po wyjściu z progu. Czułem, że ten skok był całkiem OK, później trener mi to potwierdził - opowiadał Kubacki. - Wierzyłem, że w naszej drużynie jest siła i będziemy walczyć do samego końca. Kamil zrobił to, co do niego należało i teraz jesteśmy tu, gdzie jesteśmy - cieszył się 28-letni zawodnik. Kubacki, pytany o warunki do skakania na sztucznym śniegu, bardzo chwalił organizatorów w Wiśle. - Organizatorom i ludziom, którzy pracowali na tej skoczni należą się duże podziękowania i brawa za to, że byli w stanie skocznię dla nas i dla kibiców przygotować. Na pewno nie było to łatwe zadanie i warunki nam nie sprzyjały, a skocznia jest gotowa, możemy skakać - powiedział. - Oczywiście są drobne problemy, ale wydaje mi się, że jak na te warunki, które mamy, wywiązali się ze swego zdania w tu procentach. Wybieg w sobotę był już trochę lepszy niż w piątek. Wierzę, że w niedzielę będzie jeszcze lepszy. Trzeba brać pod uwagę, że nie da się wszystkiego zrobić tak, jakby śnieg leżał tu od trzech miesięcy. Skocznia została przygotowana w cztery dni - podkreślił Kubacki. W niedzielę o 15 rozpocznie się w Wiśle konkurs indywidualny z udziałem sześciu polskich zawodników. Z Wisły Waldemar Stelmach