Dawid Kubacki był najlepiej spisującym się Polakiem w kwalifikacjach do pierwszego konkursu indywidualnego z cyklu Pucharu Świata. Na skoczni narciarskiej w Wiśle-Malince podopieczny Stefana Horngachera skoczył 128 metrów, co pozwoliło mu na zajęcie drugiego miejsca. Kubacki przegrał tylko z Rosjaninem Jewgienijem Klimowem, który poszybował na odległość 137 metrów. - Nie nazwałbym swojego skoku fantastycznym, bo jeszcze sporo mi brakuje, ale są to takie solidne skoki na początek sezonu. Cieszę się, że bez żadnego kłopotu wszedłem na pierwszy śnieg i teraz tylko koncentracja i dalsza praca - skomentował swój występ aktualny mistrz kraju w skokach na igelicie. Zapytany o sobotni konkurs drużynowy, Kubacki studzi nastrój swój i kibiców. - Nie śledziłem całych kwalifikacji i nie wiem, jak skakali inni. Wiem tylko tyle, że my jako drużyna Polski będziemy walczyć na sto procent swoich możliwości. Damy z siebie wszystko i zobaczymy w konkursie - powiedział po swoim występie. Skoczkowie dopiero w Wiśle oddali swoje pierwsze skoki na śniegu. Niemało było pytań o metody treningowe Stefana Horngachera. Zawodnicy wydają się jednak w stu procentach ufać swojemu trenerowi. - Ufam trenerowi i realizuję to, co mówi. Nie rozważałem tego, czy jest to dobre. Pracuję tak, jak gra mi trener. Wiem, że nasza współpraca od dwóch lat idzie w dobrym kierunku i cały czas wspinamy się po drabinie naszych umiejętności - odpowiedział Kubacki. Zawodnik nie spoczywa na laurach i po udanym ubiegłym sezonie, stale dąży do kolejnych celów. - Im jest się wyżej, tym trudniej jest zrobić kolejny krok. Są to często minimalne różnice. Myślę, że jako grupa zrównaliśmy się poziomem i bardzo dobrze, że zrównaliśmy się w tę dobrą stronę, a nie złą - mówił skoczek. Skocznia w Wiśle została przygotowana na dobrym poziomie pomimo temperatury, która w ostatnich dniach przypominała raczej wiosenną. Jak Kubacki ocenia skoki na sztucznym śniegu? - Jak na obecne warunki, skocznia przygotowana była bardzo dobrze. Mamy tutaj śnieg, a gdzie indziej go nie ma. Na zeskoku było jednak troszeczkę nierówno. Trochę to przeszkadzało, ale nie było to gorzej, niż w zeszłym roku. Ekipa pewnie popracuje jeszcze do rana i spad będzie wyglądał jeszcze lepiej - ocenił reprezentant Polski. Pomimo iż wielu kibiców jeszcze nie zdążyło dojechać do Wisły, podczas piątkowych kwalifikacji panowała już gorąca atmosfera. "Biało-Czerwoni" nie wydają się być jednak speszeni głośnym dopingiem i wysokimi oczekiwaniami względem nich. - Jadąc na zawody, większej motywacji mi nie potrzeba, bo jadę zawsze zmotywowany. Po to trenuję spory kawałek swojego życia, aby jeździć na zawody i pokazywać się z tak dobrej strony, jak to możliwe. Nie nakładam też na siebie szczególnej presji. To ja skaczę na skoczni, dlatego ktoś może powiedzieć mi coś z boku, a ja idę i skaczę. To jest klucz do tego, aby utrzymywać się na dobrym poziomie - zakończył Dawid Kubacki. Z Wisły Aleksandra Bazułka, Waldemar Stelmach