Jeśli komuś bardzo zależało na śledzeniu przebiegu piątkowej serii treningowej na skoczni narciarskiej w Willingen, w czasie jej trwania spokojnie mógł przeczytać połowę książki i przygotować obiad dla rodziny. Trening zakończył się ostatecznie po ponad czterech godzinach, a swoje próby oddało zaledwie 36 zawodników. Warunki pogodowe, które przeszkodziły organizatorom i ostatecznie wpłynęły na harmonogram weekendowych zawodów to jedno. Skoczkowie w nadziei oczekujący na skoki musieli albo zdać się na swoje własne zapasy żywieniowe lub przełknąć to, co przygotowali dla nich organizatorzy, a ci nie przygotowali właściwie nic. "Niemcy się nie przygotowali, bo kanapki skończyły się w trakcie pierwszej serii treningowej" - powiedział Kamil Stoch w rozmowie z serwisem Skijumping.pl. Do dyspozycji zawodników były tłuste parówki z musztardą i keczupem. Zdaniem Dawida Kubackiego przygotowanie odpowiedniego cateringu nie musi opierać się na wyszukanych daniach. Wystarczą jedynie podstawowe produkty, które są w miarę lekkie. "Parówka to nie jest zbyt dobre paliwo dla nas. Nam udało się zahaczyć jakąś bułeczkę, więc chociaż tyle. W świecie idealnym chciałbym, żeby było bez cebuli. Reszta to już nieważna. Na pewno dobrze, jeśli jest jakaś bułka z szynką, serem i może pomidorem. Coś w miarę lekkiego jak na przykład makaron z sosem z mięsem. Może jakieś mięso, które przydałoby się trenerom. Do tego ciepła herbata i kawa. To powinno wystarczyć. Za bardzo wybredni nie jesteśmy" - dodał Kubacki. AB