Zdaniem Fortuny wygrana Stocha w Słowenii była tylko pięknym dopełnieniem całego sezonu. Już tydzień wcześniej w Vikersund było bowiem wiadomo, że odbierze on swoją drugą w karierze Kryształową Kulę. Pierwszą zawodnik z Zębu zdobył w sezonie 2013/14. W zakończonym w niedzielę Pucharze Świata wygrywał dziewięć razy, w poprzednim (2016/17) triumfował w siedmiu konkursach. W sumie do zdobytych do tej pory trofeów Stoch "dorzucił" jeszcze: w Pjongczangu - trzeci w karierze indywidualny złoty medal olimpijski oraz brązowy w drużynie, w Oberstdorfie został wicemistrzem świata w lotach narciarskich, w tych samych zawodach stanął też z kolegami na trzecim stopniu podium. Wygrał swój drugi Turniej Czterech Skoczni (także 2016/17), ale tym razem triumfując we wszystkich składających się na niego konkursach. Kolejne zwycięstwa to Willingen Five, rozgrywany po raz drugi w historii norweski Raw Air i pierwsza edycja turnieju Planica 7. Indywidualnie pozostali "Biało-Czerwoni" zajęli w PŚ następujące miejsca: 9. Dawid Kubacki, 13. Stefan Hula, 16. Piotr Żyła, 21. Maciej Kot, 36. Jakub Wolny. 73. był Tomasz Pilch, ale wystąpił on jedynie w trzech konkursach cyklu. Polacy zdobyli również trzecie miejsce w Pucharze Narodów. "To był więc naprawdę piękny sezon! No bo cóż można powiedzieć innego, gdy najlepszy skoczek świata odnosi sukcesy na każdej imprezie. Pozostali zawodnicy z tzw. kadry A również poszli w górę z formą i techniką, więc nic dodać, nic ująć - gratulować, dziękować i już wraz z nimi cieszyć się na kolejny sezon" - podsumował sezon Fortuna. Jaki jego zdaniem będzie ten kolejny sezon, skoro już wiadomo, że Stefan Horngacher zdecydował, iż - jak stanowi umowa z PZN podpisana symbolicznie po ostatnim konkursie w Planicy - będzie kolejny rok pracował z polskimi skoczkami? "Nie ma co dziś gdybać. Trzeba im dać chwilkę odpoczynku od tego całego szumu i cieszyć się, że taki fachowiec jak Austriak zostaje. Jestem przekonany, że on jeszcze coś z tych czołowych zawodników wydobędzie, ponieważ obserwując jak sobie poczynają na skoczni, widzę, że potencjał nadal jest" - podkreślił mistrz olimpijski i świata z 1972 roku. - Na pewno ten sezon był niesamowity pod względem osiągnięć wywalczonych przez drużynę i przeze mnie, ale także pod względem utrzymania dyspozycji od początku do końca, do ostatniego skoku, co dla mnie jest największym sukcesem i powodem do największej dumy - podsumował sezon Kamil Stoch. Oprócz wielu sukcesów na koncie Orzeł z Zębu ma tez inny powód do satysfakcji. Z tytułu premii od Międzynarodowej Federacji Narciarskiej (FIS) zarobił w tym sezonie 178 800 franków, czyli około 647 tysięcy złotych. Nie uwzględniono w tym nagród finansowych za triumfy w Raw Air (60 tys. euro), Willingen Five (25 tysięcy euro), Turnieju Czterech Skoczni (20 tys. euro) oraz w "Planica 7" (20 tysięcy franków). Fortuna dodał, że jego radość mąci jedynie brak szerokiego zaplecza. "Jego właściwie nie ma! Trudno nadzieje na przysłowiowe jutro opierać wyłącznie na Pawle Wąsku czy Tomku Pilchu (obaj WSS Wisła w Wiśle). Z niepokojem patrzę też na Zakopane, w którym - o zgrozo - kluby przędą coraz cieniej, odbiera się im siedziby, a niektóre nawet powoli znikają z mapy tego miasta! Jeżeli ktoś tego podcinania skrzydeł młodym adeptom skoków pod Tatrami szybko nie zatrzyma, to nie będzie komu przejąć pałeczki po Stochu i spółce" - ostrzegł mieszkający od trzynastu lat w Gorczycy koło Augustowa zakopiańczyk. Były skoczek z umiarkowanym optymizmem przyjął wiadomość o tym, że minister sportu i turystyki Witold Bańka zadeklarował przekazanie około 40 milionów złotych na przebudowę zakopiańskiego kompleksu średniej skoczni im. Bronisława Czecha. "Jestem już w tym wieku i po każdym sportowym sukcesie, począwszy od Sapporo w 1972 roku, tyle już słyszałem obietnic, że w zielone światło dla tej inwestycji uwierzę, gdy je tej wiosny zapalone zobaczę. Zakopane musi doszlusować do Wisły i Szczyrku, bo to naprawdę ostatni dzwonek, żeby za pięć lat nie obudzić się z krzykiem - co dalej z naszymi skokami" - podsumował Fortuna.