- To fenomenalny i jedyny na świecie obiekt, który można nazwać rewolucyjnym dla skoków - skomentował Andreas Felder, trener austriackiej kadry, która trenowała w stolicy Szwecji przed konkursami w Kuusamo. W byłych wojskowych zakładach lotniczych FFA w dzielnicy Ulvsunda przy lotnisku Bromma szwedzcy inżynierowie przygotowali w tunelu aerodynamicznym konstrukcję przypominającą prawdziwą skocznię. Zawodnicy podczepieni na plecach linami mogą sprawdzać swoje położenie w najwyższej fazie lotu podczas skoku trwającego 3-4 minuty. Wszystko jest nagrywane przez kilka kamer z różnych kątów dla późniejszej analizy. Cena jednej kilkugodzinnej sesji to 6-8 tysięcy euro. - Byli u nas już Norwegowie i Austriacy oraz skoczkowie z Chin przygotowujący się do zimowych igrzysk olimpijskich w Pekinie - wyjaśnił Jonas Tholin, który przed kilku laty odkupił obiekt od wojska. Na pytanie czy trenował tutaj aktualny lider PŚ i zwycięzca konkursów w Kuusamo Japończyk Ryoyu Kobayashi Tholin podkreślił: "ten obiekt przez 60 lat był tajny i można powiedzieć, że dalej zachował swój status, ponieważ z pozostałymi reprezentacjami podpisaliśmy klauzule poufności i nie możemy powiedzieć kto i kiedy u nas trenował, ale byli tu mistrzowie olimpijscy i mistrzowie świata". Aktualny mistrz świata na normalnej i dużej skoczni z 2017 roku i rekordzista w długości skoku (253,5 metra) Austriak Stefan Kraft powiedział, że to niewiarygodny wręcz obiekt. - Przez jedno przedpołudnie byłem w powietrzu dłużej niż przez cała swoja karierę. Miałem tyle czasu na latanie, że w mojej głowie powstał pomysł z nowym kątem, którego nigdy nie mogłem wypróbować podczas tradycyjnych treningów, ponieważ był zbyt niebezpieczny. Tutaj przetestowałem to rozwiązanie w bezpieczny sposób i to kilkanaście razy - przyznał. Złoty medalista olimpijski w drużynie i srebrny indywidualnie z Pjongczangu Norweg Johann Andre Forfang, który razem z reprezentacją swego kraju był tu w październiku, zaznaczył: "wrażenie było niesamowite. Dotychczas trenowaliśmy w norweskim tunelu aerodynamicznym, lecz bez lotu. Teraz każdy z nas mógł wykonać w kilka dni po kilkadziesiąt skoków, w których lot przypominał do złudzenia ten prawdziwy". Dodał, że w normalnych warunkach treningowych skok trwa zbyt krótko i ewentualne korekty przeprowadza się dopiero po analizie nagrania wideo. - Trening w Sztokholmie może zadecydować o pierwszym lub czwartym miejscu podczas mistrzostw świata w Seefeld w lutym - podkreślił Kraft. Felder zauważył na łamach szwedzkiego dziennika "Expressen": "na świecie istnieje wiele tuneli aerodynamicznych i większość z nich już testowaliśmy, lecz ten w Sztokholmie jest unikalny, ponieważ jako jedyny pozwala trenować jak na prawdziwej skoczni. Po tej pierwszej wizycie jestem pewien, że będziemy tu częstymi gośćmi". Tholin ocenił, że po odkryciu obiektu przez skoczków narciarskich można mówić o wielkim sukcesie: "tylko jedna reprezentacja nie będzie z niego korzystać, szwedzka". Szef skoków narciarskich przy szwedzkiej federacji Jerker de Wall wyjaśnił: "na szwedzkich skoczków musimy poczekać jeszcze wiele lat. Na razie mamy tylko dwie kobiety, Astrid Moberg i Fridę Westman, lecz treningi w tym tunelu są dla nas zbyt kosztowne". Decyzja o budowie tunelu zapadła we wrześniu 1939 roku po napaści Niemiec na Polskę i wybuchu drugiej wojny światowej. Szwecja postanowiła wtedy wzmocnić swój przemysł lotniczy. Decyzja o powołaniu technicznego biura lotnictwa wojskowego FFA była ścisle tajna. Tunel był gotowy już na początku 1940 roku. Tutaj badano aerodynamikę budowanych podczas wojny myśliwców śmigłowych, a w okresie zimnowojennym słynnych szwedzkich odrzutowców bojowych Saab, takich jak JAS 35 Draken, JAS 37 Viggen i używany do dzisiaj przez Szwecję i kilka państw JAS 39 Gripen. Obiekt został zamknięty w 2000 roku, lecz później, już w rękach prywatnych, rozpoczął działalność komercyjną od 2017 roku. Zbigniew Kuczyński