"Warunki były zmienne, ale do końca pozostało zaledwie trzech skoczków. Jury zamiast poczekać na uspokojenie się wiatru, zbyt szybko zadecydowało o odwołaniu serii wypaczając wyniki konkursu" - powiedział Stoeckl na antenie kanału norweskiej telewizji NRK, który transmitował zawody. Zdaniem komentatorów stacji niezadowolenie szkoleniowca można tłumaczyć tym, że w chwili przerwania konkursu i anulowania wyników drugiej serii to Norweg Robert Johansson prowadził po skoku na odległość 225. "Mógł osiągnąć najlepszy wynik w tym sezonie, lecz jury go tego pozbawiło" - grzmiał Stoeckl. Delegat techniczny międzynarodowej Federacji Narciarskiej (FIS) Norweg Bertil Palsrud był jednak innego zdania. "Pełnię tę funkcję w lotach narciarskich od 10 lat, mam spore doświadczenie i nie zgadzam się z opinią Stoeckla. Podjęliśmy bardzo dobrą decyzję. Wiatr nie słabł, a prognozy, które otrzymaliśmy, przewidywały, że będzie jeszcze mocniej wiało. W tych warunkach skoki nie były możliwe" - powiedział NRK Palsrud. Johansson też przyznał, że przerwanie drugiej serii było słuszne. "Pomimo mojego dobrego wyniku i prowadzenia uważam, że jury podjęło słuszną decyzję. Wiatr był zbyt silny i za bardzo zmienny" - ocenił Norweg, który ostatecznie zajął ósmą pozycję. Wygrał - po raz pierwszy przed własną publicznością - prowadzący w PŚ Austriak Stefan Kraft. Kamil Stoch zajął czwarte miejsce. To właśnie po skoku finałowym Polaka na odległość 159 m sędziowie zdecydowali, że drugą serię należy anulować w całości. Zbigniew Kuczyński