- Muszę powiedzieć szczerze, że Rosjanie nie byli przyjemni. Po zabraniu mi paszportu siedziałem odizolowany w jakimś małym pomieszczeniu, na lotnisku w Moskwie, w którym wszystkie drzwi były zamknięte. Spędziłem tam całą noc i dopiero w czwartek rano zaprowadzono mnie do samolotu do Norwegii - powiedział Markeng na antenie kanału telewizji NRK. Opisał, że czas spędzony w Moskwie nie był dla niego łatwy. - Nie wiedziałem, o co chodzi i nie miałem nawet możliwości, aby się kogoś zapytać, ponieważ wszyscy z mojej ekipy wyszli przede mną. Ja byłem ostatni - wyjaśnił. Norweg wylądował w czwartek wieczorem na lotnisku Gardermoen w Oslo, gdzie czekał już na niego kierownik reprezentacji Norwegii Clas Brede Braten. - Był załamany. Dla 19-letniego młodego człowieka musiało to być ciężkie przeżycie, zwłaszcza w kraju, gdzie trudno się porozumieć - powiedział. Ważność paszportu Norwega upływa dopiero w maju, lecz Rosja wymaga, aby był ważny co najmniej jeszcze pół roku po wjeździe. - Szkoda bo to miały być dla mnie ważne zawody. W Kuusamo byłem 10., a w Polsce w Wiśle zająłem drużynowo drugie miejsce. Czuję, że się rozkręcam i nagle będę zmuszony oglądać rywalizację w Rosji siedząc na kanapie. Co najgorsze przyleciałem do Oslo z całym moim bagażem, w którym znajduje się para najlepszych nart Roberta Johanssona - powiedział Markeng. Start w Niżnym Tagile może się jednak okazać możliwy, ponieważ zaraz po przylocie do Oslo policja już na lotnisku wystawiła mu paszport konsularny, a ambasada Rosji zaprosiła na spotkanie w piątek rano. - Jest szansa, że zdąży na start, ale tyle podróży na tak długich dystansach w tak krótkim czasie nie wpłynie raczej pozytywnie na jego formę - skomentował Brathen. Zbigniew Kuczyński