W rozmowie z portalem nettavisen.no Tande nie ukrywał, że jest rozgoryczony małym zainteresowaniem norweskiej publiczności. "W tym roku pokazaliśmy, że jesteśmy najlepsi na świecie. Najpierw w styczniu wygraliśmy mistrzostwa świata w lotach w Oberstdorfie indywidualnie i drużynowo, a później drużynowo na olimpiadzie w Pjongczangu. Do tego doszły dwa brązowe medale Roberta Johanssona i srebrny Johanna Andre Forfanga. Dlaczego po takich sukcesach na nasze skoki w Norwegii przychodzi tak mało ludzi? Tego naprawdę nie rozumiem" - powiedział Tande. Skoczek zwrócił się do norweskich kibiców z pytaniem, dlaczego mieszkając w Oslo, gdzie na skocznię jest tak blisko, wybierają oglądanie skoków w telewizji. "Przecież prawdziwy show jest na żywo i to akurat doskonale rozumieją Polacy". "Tak to właśnie wygląda po ocenie liczby sprzedanych biletów i widoku trybun. Tam powiewają masowo polskie flagi" - powiedziała rzeczniczka zawodów na Holmenkollen Emile Nordskar. Dodała, że konkurs skoków na Holmenkollen jest od wielu lat, od czasów dominacji Adama Małysza, polskim świętem. "Nic dziwnego. Przecież dyscyplina ta jest bardzo popularna w Polsce, a w Norwegii mieszka i pracuje wiele tysięcy Polaków. Oni są zawsze bardziej niż mile widziani, ponieważ to oni tworzą atmosferę. Szkoda tylko, że przychodzi tu coraz mniej Norwegów". Zbigniew Kuczyński