Austriacki szkoleniowiec przez trzy lata prowadził reprezentację Polski z ogromnymi sukcesami. W tym czasie Doleżal był jego bezcennym asystentem, odpowiedzialnym między innymi za sprawy sprzętowe. Tajner jest przekonany, że Czech sprawdzi się na stanowisku szefa polskich skoczków. - Jestem absolutnie zadowolony z Doleżala. Wydaje mi się nawet, że ta zmiana, która nastąpiła z inicjatywy Horngachera, że ta cała sytuacja być może jest nawet korzystniejsza niż gdyby Horngacher został - zaskakująco stwierdził prezes PZN-u. Według Tajnera nie chodzi o "wypalenie się" układu z Horngacherem, a raczej o to, co działo się w końcówce poprzedniego sezonu. - Te trzy miesiące, które były taką huśtawką, odchodzi-nie odchodzi, wszyscy wiedzieli, że odchodzi, ale nie było to zakomunikowane, to był taki moment zawieszający - zaznaczył Tajner. - Dlatego, gdy to się skończyło, a Horngacher przejął Niemców, nie było tego żalu, że straciliśmy trenera, tylko zwrócenie się w kierunku kogoś, kto poprowadzi to dalej - dodał. Wiosną Czech z miejsca przystąpił do ciężkiej pracy, a pierwsze efekty szybko się pojawiły, chociażby w postaci triumfu Dawida Kubackiego w letniej Grand Prix. - Doleżal został tak troszkę zwolniony ze smyczy. I w kolejnych miesiącach okazało się, że to przyniosło pozytywny efekt. Parę drobnych rzeczy zmienił. Jest bardzo dobra atmosfera, a to jest podstawa - podkreślił szef narciarskiej centrali. - Zawodnicy i sztab szkoleniowy muszą być w dobrej komitywie i ta grupa w takiej komitywie jest. To jest straszna siła. Te wszystkie elementy, które są do zrobienia, czy trening motoryczny, techniczny, sprzęt, to wszystko można w takim kolektywie budować skuteczniej niż w sytuacji, gdy ktoś sypie piasek w szprychy - zaznaczył Tajner. - Mamy dobrą sytuację, a Doleżal wprowadził parę drobiazgów, których być może nie wprowadziłby Horngacher - podsumował. O szczegółach nie chciał mówić. Z Wisły Aleksandra Bazułka i Waldemar Stelmach