Polacy z Norwegii, gdzie odbyła się pierwsza edycja Raw Air, wrócili w poniedziałek. Do Planicy na trzy ostatnie zawody cyklu wyruszą w środę. Na czwartek zaplanowane są kwalifikacje do piątkowego konkursu. W sobotę - ostatnie zawody drużynowe, a w niedzielę - finał sezonu. - Konkursy w Vikersund pokazały, co może się wydarzyć na obiektach mamucich. Można jednym skokiem stracić 100 punktów, ale też tyle samo zyskać. Biorąc pod uwagę poziom sportowy i pewność skakania Kamila, to szanse na Kryształową Kulę są równe. Stefan Kraft jest w formie, ale w Kamila po ostatnich zawodach wstąpiła jakby nowa nadzieja. Zobaczył, że Austriaka można pokonać - analizował Tajner. Obu zawodników w klasyfikacji PŚ dzieli 31 punktów. "Goniącym" jest Polak, zwycięzca Turnieju Czterech Skoczni w tym sezonie. Z kolei Kraft jest w znakomitej dyspozycji. W ostatnich 10 konkursach dziewięć razy był na podium, w tym pięciokrotnie stanął na najwyższym stopniu. W niedzielę zajął piątą lokatę na zakończenie Raw Air, ale mocno przeszkodził mu wiatr. - Moim zdaniem można go pokonać w walce, a nie wskutek jego błędu. Stawiam w Planicy na Kamila, bo wydaje mi się bardziej prawdopodobne, że to on sięgnie po Kryształową Kulę. No i serce mi tak podpowiada - przyznał Tajner. Prezes PZN zwrócił uwagę także na czynnik szczęścia. - Może być bardzo potrzebne. Stoch i Kraft będą skakać jeden po drugim, więc będą rywalizować teoretycznie w porównywalnych warunkach. Wtedy możemy zakładać, że wygra lepszy. Ale szczęścia trzeba mieć też sporo, bo nawet w ciągu 30 sekund warunki na skoczni mogą się zmienić. Wydaje mi się jednak, że zadecyduje dyspozycja dnia, a nie szczęście - podkreślił. Stoch po mistrzostwach świata w Lahti, w których zdobył złoto z drużyną, był w nieco słabszej dyspozycji. W pierwszym konkursie Raw Air w Oslo zajął 22. miejsce. W Trondheim był piąty, ale do norweskiego turnieju liczyły się także kwalifikacje, w których Polak też nie błyszczał. Odrodzenie przyszło w najmniej oczekiwanym momencie w Vikersund. Na mamucie, za którymi Stoch nigdy nie przepadał. - Był taki moment, kiedy Raw Air się rozpoczął - w Oslo i Lillehammer, że widać było objawy zmęczenia i wydawało się, iż to może postępować. Pomyślałem, że sezon może być zakończony słabo, a to by zepsuło trochę wcześniejsze wrażenie. Polacy złapali jednak drugi oddech i Vikersund wypadło rewelacyjnie, kapitalnie, spektakularnie. Uzyskiwane odległości, rekord Polski Piotrka Żyły, ale też sama postawa i walka z innymi - to sprawiło, że na nowo uwierzyłem. A teraz jestem pewien, że w Planicy będzie dobrze - powiedział Tajner, były trener m.in. Adama Małysza. W klasyfikacji generalnej PŚ Maciej Kot jest piąty, a na 11. pozycji plasuje się Piotr Żyła. W zakończonym w niedzielę pierwszym w historii cyklu Raw Air triumfował Kraft przed Stochem i Niemcem Andreasem Wellingerem. Kot był siódmy, a Żyła 14. - To bardzo wyczerpujące zawody, ale ta formuła się sprawdziła. Uważam, że powinna zostać, choć może z trochę mniejszą intensywnością. Najgorsze było przemieszczanie się z miejsca na miejsce i często jeszcze tego samego dnia treningi, a nawet prolog. To jednak daje jeszcze dodatkowy bodziec do ciężkiej pracy na koniec sezonu, który nigdy nie jest łatwy - ocenił Tajner. W trakcie Raw Air skoczkowie rywalizowali na obiektach w Oslo, Lillehammer, Trondheim i mamucie w Vikersund. Przez 10 dni codziennie uczestniczyli w zawodach, kwalifikacjach czy treningach, których opuszczenie było jedyną możliwością wytchnienia, ponieważ nawet kwalifikacje (nazywane prologiem) były wliczane do klasyfikacji. - Okazało się, że takie zawody były potrzebne. Turniej był bardzo ciekawy i do samego końca trzymał w napięciu. A w Vikersund były fenomenalne wyniki - podsumował Tajner.