W piątek na skoczni im. Adama Małysza "Biało-Czerwoni" nie zaimponowali formą, ale, jak sami podkreślali, to były typowe skoki na rozpoznanie. Trener Michal Doleżal mówił, że brakowało im trochę luzu. Stoch zdziwił się pytaniem o receptę na większy luz. - Nie ma żadnej recepty. Dlaczego mamy wyluzować? W końcu przyszedł ten czas na robotę - podkreślił. Gdy usłyszał, że to trener wspominał o zbyt małym luzie, wypalił: - Jak nam dołożył takiego treningu, to niech się nie dziwi, że później... - nie dokończył żartując roześmiany Stoch. - Rzeczywiście było może trochę napięcia związanego z pierwszym startem, ze śniegiem, jak to będzie, jak będzie skocznia przygotowana, też poniekąd z tym treningiem, o którym mówię - dodał Orzeł z Zębu. Szkoleniowiec zapewne dobrze wie, kiedy należy wzmocnić trening. - Dlatego jest trenerem. Żartujemy sobie, to nie jest nic takiego, czym wy mielibyście się przejmować, ani tym bardziej my. Zawsze tak jest, że przed kwalifikacjami trzeba zrobić dobry trening i później mieć siłę na weekend - wyjaśnił Stoch. Czego dowiedział się o sobie po piątkowych skokach? - Dowiedziałem się, że wszystko jest w porządku, ale nie ma nic za darmo i trzeba włożyć dużo energii, zwłaszcza w koncentrację i dobre przygotowanie głowy do zawodów. Czuję się bardzo dobrze. Skoki były solidne. Jak na pierwszy dzień było ok - powiedział. Stoch nie zamierzał też krytykować przygotowania skoczni w Wiśle. - Jak na tę pogodę, temperaturę, skocznia jest przygotowana bardzo dobrze na tyle, na ile może być przygotowana - ocenił. W sobotę Stoch, wraz z Jakubem Wolnym, Piotrem Żyłą i Dawidem Kubackim, wystąpią w konkursie drużynowym. W niedzielę zawody indywidualne. Z Wisły Aleksandra Bazułka i Waldemar Stelmach