Stoch podczas norweskiego turnieju nie zostawia żadnych złudzeń rywalom. Mnożą się określenia opisujące dominację polskiego skoczka nad innymi zawodnikami. - Ja zostanę przy swoim imieniu i nazwisku jednakowoż - powiedział Stoch po konkursie na antenie TVP. Podczas rywalizacji w Trondheim skoczkom towarzyszył silny wiatr pod narty, a Stoch, jako jedyny z zawodników, startował z najniższego rozbiegu. Pojawiły się obawy o bezpieczeństwo skoczków i o przeprowadzenie konkursu. - Może były różne myśli, ale przede wszystkim chciałem zrobić wszystko jak należy. Podświadomie mam takie przekonanie, że sędziowie dbają o nasze bezpieczeństwo i że nie puszczą mnie w bardzo złych warunkach - podkreślił Stoch. - Z drugiej strony miałem świadomość, że tutaj jest gdzie lecieć, bo można spokojnie skoczyć dalej i jeszcze ten skok wylądować - dodał. W pierwszej serii Stoch poszybował na 146 m, bijąc rekord skoczni. To jego najlepszy skok w karierze na dużym obiekcie? - Był to przedni lot i czerpałem radość z każdej dziesiątej sekundy, kiedy on trwał. Bardzo przyjemnie się latało - odpowiedział. Przed laty Apoloniusz Tajner, wówczas trener Adama Małysza, łapał się za głowę po niesamowitym locie swojego podopiecznego w Trondheim. Dziś Małysz ogląda to, co wyprawia Stoch. - Nie można porównywać tych dwóch skoków. Adam był innym zawodnikiem, skakał inną techniką, była inna skocznia, inne warunki i inny sprzęt. Adam był mistrzem w swoim czasie i nawet nie będę próbował się porównywać - stwierdził dziś Kamil. Stoch zbiera wazony za każde kolejne zwycięstwo w Raw Air. Będzie miał na nie miejsce? - Rodzi się pomysł. Nie jestem sam, mam jeszcze ludzi wokół siebie. Na pewno coś poradzimy - zapewnił. WS