Zawody na skoczni im. Adama Małysza wygrali Austriacy przed Norwegami. - Jestem trochę zawiedziony, bo chciałoby się więcej. Zwłaszcza przed własną publicznością na naszej skoczni. Można chcieć więcej i trzeba chcieć więcej - podkreślił "na gorąco" po konkursie Stoch. - Pierwsza seria była OK, generalnie cały konkurs był w porządku. Każdy z nas zrobił to, co umie najlepiej. Może zabrakło trochę szczęścia, ale też na tym polega ten sport. Szczęście jest tu wpisane i trzeba to zaakceptować - mówił dwukrotny zwycięzca klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. Indywidualnie Stoch zająłby w konkursie 13. miejsce. W pierwszej serii skoczył 125,5 m, ale w drugiej wylądował na 118 m, czym sam był zaskoczony. - Wydawało mi się, że ten skok był naprawdę super, bardzo solidny, a gdy przeleciałem bulę, to aż mi się chciało płakać, bo widziałem, gdzie wyląduję. Kompletnie zero noszenia, tylko ściąganie do ziemi - opowiadał nasz czołowy skoczek. Mimo gorszego wyniku w drugiej próbie Stoch nie uważa, że jest w słabej formie. - Zrobiłem dziś naprawdę solidną robotę i takie podejście chcę kontynuować w ten weekend i przez pierwsze zawody. Zresztą powinienem tak robić przez cały sezon - śmiał się. - Nic więcej nie zrobię niż potrafię - dodał. - W piątek brakowało dobrej energii i trochę "timingu", dzisiaj było więcej energii i lepszy "timing" - mówił nasz skoczek. W sobotę czuł się "świeższy" niż dzień wcześniej? - Trochę tak, był dłuższy prysznic - żartował. Stoch przyznał, że nie ma już sensu mówić o nowych butach. - Najważniejsze, że mamy sprzęt na najwyższym poziomie, jest nam dostarczany na czas i to było kluczowe. Buty same za nas nie skoczą. Aczkolwiek dobrze jest mieć coś, czego inni nie mają - podkreślił. W niedzielę o 11.30 w Wiśle rozpocznie się pierwszy w sezonie konkurs indywidualny z udziałem ośmiu Polaków, w tym Stocha. Z Wisły Aleksandra Bazułka i Waldemar Stelmach