Hula w Pucharze Świata zadebiutował 13 lat temu, a pierwsze punkty zdobył w 2006 roku. Później jednak przez wiele sezonów praktycznie nie było o nim słychać. Regularnie zaczął kończyć zawody w najlepszej trzydziestce dopiero w cyklu 2015/16. Kolejny zaczął na podobnym poziomie, ale początek 2017 roku znów był w jego wykonaniu słabszy. W trakcie przedolimpijskiej próby na obiekcie normalnym w Pjongczangu upadł, a w kolejnym konkursie w Oslo nie przeszedł kwalifikacji i zakończył sezon. Niewielu było wtedy, którzy widzieli w Huli mocny punkt drużyny na południowokoreańskie igrzyska. Tym bardziej, że zespół w składzie Kamil Stoch, Maciej Kot, Piotr Żyła i Dawid Kubacki zdobył w 2017 roku w Lahti złoty medal mistrzostw świata. Wierzył w siebie za to sam Hula. "Kiedy upadłem rok temu w Pjongczangu obiecałem sobie, że wrócę na tę skocznię mocniejszy i wszystko będzie dobrze" - przyznał urodzony w Szczyrku zawodnik. Sezon rozpoczął od siódmego miejsca podczas inauguracji w Wiśle, co było wyrównaniem jego najlepszego wyniku w karierze. "Dobrze przepracowałem lato i miałem podstawy do optymizmu" - powiedział wówczas i zapowiedział, że będzie walczył o miejsce w zespole na konkursy drużynowe. Jego ciężka praca nie poszła na marne. W minionym sezonie kryzys najpierw dopadł Kota, a potem Żyłę. Hula, zastępując ich, prezentował się bardzo dobrze i m.in. dzięki niemu "Biało-Czerwoni" w zmaganiach drużynowych zajęli kolejno: trzecie miejsce w mistrzostwach świata w lotach, pierwsze w konkursie PŚ w Zakopanem i trzecie w igrzyskach w Pjongczangu. Nigdy wcześniej Polakom zespołowo nie udało się wywalczyć medali MŚ w lotach i igrzysk, a także wygrać w Zakopanem. W marcu podopieczni trenera Stefana Horngachera dołożyli jeszcze drugie miejsca w PŚ w Lahti, Oslo i Vikersund. Huli zabrakło jedynie indywidualnego sukcesu, choć miejsca na podium bywały blisko. W Zakopanem po pierwszej serii prowadził, ale ostatecznie zajął czwarte miejsce, a do trzeciego zabrakło mu zaledwie 0,3 pkt. Pierwszy na półmetku był także w olimpijskim konkursie w Pjongczangu, jednak po finałowym skoku, przy którym miał niesprzyjające warunki wietrzne, uplasował się na piątej pozycji. "Stefan potrzebuje po prostu jeszcze trochę cierpliwości oraz szczęścia, bo ono w tym sporcie również jest niezbędne" - powiedział Adam Małysz. Świetny przed laty skoczek, a obecnie dyrektor w Polskim Związku Narciarskim, nie widzi w tych przypadkach świadectwa braku psychicznej odporności Huli. "Na pewno brakuje mu doświadczenia w takiej roli, ale nie jest to głębszy problem" - podkreślił. "Jak ktoś mówi, że jest "dziadkiem", najstarszym z tej grupy (urodzony w 1986 roku - przyp. red.), to niech popatrzy na to, jak on wygląda, jak się rozwijał przez te wszystkie lata. 30 lat potrzebował, aby taki wynik zrobić - zdobyć medal mistrzostw świata i medal olimpijski, w Pucharze Świata też spisał rewelacyjnie. On jeszcze ma dużo przed sobą - zaznaczył Małysz. W zakończonym w niedzielę sezonie Hula w klasyfikacji generalnej zajął 13. miejsce. Zgromadził w nim 431 punktów, dla porównania w 13 wcześniejszych cyklach łącznie zdobył ich 593. "Mnóstwo radości przyniósł mi ten sezon, przede wszystkim w postaci medali igrzysk olimpijskich i mistrzostw świata w lotach. To właśnie te momenty zapewne długo jeszcze będę miał w pamięci. To wszystko daje mi motywację do dalszej pracy. Wierzę, że indywidualne podium gdzieś na mnie czeka" - przyznał Hula. Zakończony w niedzielę w Planicy sezon należał jednak do Kamila Stocha. Orzeł z Zębu odniósł wiele sukcesów. Na igrzyskach olimpijskich w Pjongczangu zdobył złoty medal w konkursie indywidualnym na dużej skoczni oraz brąz w konkursie drużynowym. Został wicemistrzem świata w lotach, a wraz kolegami stanął na najniższym stopniu podium. Stoch w kapitalnym stylu wygrał Turniej Czterech Skoczni triumfując jako drugi skoczek w historii we wszystkich konkursach. Po raz drugi w karierze zdobył Kryształową Kulę za zwycięstwo w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. Nasz mistrz nie miał sobie równych także w turniejach Willingen Five, Raw Air i oraz Planica 7.Oprócz wielu sukcesów na koncie Stoch ma też inny powód do satysfakcji. Z tytułu premii od Międzynarodowej Federacji Narciarskiej (FIS) zarobił w tym sezonie 178 800 franków, czyli około 647 tysięcy złotych. Nie uwzględniono w tym nagród finansowych za triumfy w Raw Air (60 tys. euro), Willingen Five (25 tysięcy euro), Turnieju Czterech Skoczni (20 tys. euro) oraz w "Planica 7" (20 tysięcy franków).