Puchar Narodów, dwa pierwsze miejsca w Turnieju Czterech Skoczni, złoto i brąz mistrzostw świata, trzech zawodników w jedenastce Pucharu Świata - wydaje się, że sezon marzenie, ale gdyby dostał pan możliwość cofnięcia czasu, czy zmieniłby pan coś? Stefan Horngacher (trener reprezentacji Polski skoczków narciarskich): Nigdy nie jest tak, że wszystko wyszło perfekcyjnie. Oczywiście jest parę rzeczy, które teraz - z perspektywy tego, co się stało - wiem, że można było zareagować lepiej czy nad czym innym popracować. Ale to jest normalny proces. Uczymy się, a to daje nam też informacje, co trzeba zmienić w kolejnym sezonie czy cyklu przygotowawczym. Spodziewał się pan takich wyników? - Oczywiście, że nie. Celem było, żebyśmy w Pucharze Narodów zbliżyli się do podium. Myślałem, że trzecie miejsce w tej klasyfikacji będzie możliwe tylko z dużą dozą szczęścia. Nigdy nie pomyślałbym, że jesteśmy w stanie to wygrać. Ale i inne wyniki mnie zaskoczyły - wspaniały Turniej Czterech Skoczni, mistrzostwa świata. Wszystko ułożyło się bajecznie. Puchar Narodów to najważniejszy sukces tego sezonu? - Nie, nie. Najważniejsze było, że Kamil Stoch znowu dołączył do światowej czołówki. To było dla nas bardzo ważne. Ponadto cieszy mnie, że wszyscy skakali lepiej niż w poprzednich sezonach. Osobiście dla mnie niezwykle ważne jest to, że mamy w tej chwili czterech zawodników - poza Stochem - także Maciej Kot, Piotr Żyła i Dawid Kubacki, którzy w każdym momencie są w stanie wskoczyć do najlepszej dziesiątki danego konkursu. Puchar Narodów jest tylko potwierdzeniem tego, że praca poszła w odpowiednim kierunku. Ale chyba nawet jeszcze ważniejsze jest złoto mistrzostw świata w drużynie. Cała ekipa zaczyna jednak przygotowania do kolejnego sezonu ze znacznie wyższego pułapu, a to się chyba liczy najbardziej. Jak patrzy pan wstecz, który moment był najlepszy? - Dzisiaj, gdy stanęliśmy wszyscy na podium z żółtymi koszulkami za zdobycie Pucharu Narodów i otrzymaliśmy Kryształową Kulę za najlepszą ekipę tego sezonu. To bardzo miłe uczucie - dla każdego w teamie. Tym bardziej, że nie było osoby, która by ciężko nie pracowała, a czy może być lepsza nagroda? A najtrudniejszy moment? - Gdy przed trzecim konkursem Turnieju Czterech Skoczni w Innsbrucku Kamil Stoch zaliczył upadek. To było bardzo dla nas trudne. Na szczęście wszystko się dobrze skończyło, ale mogło być różnie. Kto pana najbardziej w tym sezonie zaskoczył? - Oj trudne pytanie. Tym bardziej, że od początku obserwuje każdego zawodnika i doskonale znam jego potencjał. Wiedziałem na co ich stać, ale jeśli miałbym wybierać to chyba Piotrek Żyła. On zrobił olbrzymi krok w przód, zresztą podobnie jak Maciek Kot. Jak to się stało, że obudził pan we wszystkich zawodnikach ich potencjał? - To top secret. A tak naprawdę trudno to powiedzieć. Na to złożyło się tak wiele rzeczy, że nie sposób to wszystko wymienić. Podeszliśmy do każdego indywidualnie, to chyba dało taki efekt. Wielokrotnie widzieliśmy jak w tym sezonie Stoch łapał się za kolano. Potrzebna będzie operacja? - Nie. Nie ma mowy o zabiegu. To nie jest problem kolana, a mięśnia. To nie jest nic poważnego. Ma pan już konkretne plany na kolejny - olimpijski - sezon? - Zmiany na pewno jakieś będą. Będziemy chcieli jeszcze bardziej profesjonalnie podejść do każdego treningu. Postaramy się znaleźć niuanse, które sprawią, że zawodnicy będą lądować jeszcze dalej. Oczywiście nie będzie to łatwe, ponieważ staraliśmy się już teraz zadbać o absolutnie wszystko, ale trzeba przeanalizować, co można zrobić jeszcze lepiej. Tym bardziej, że kolejny sezon będzie bardzo trudny. Znacznie trudniejszego od zakończonego - oprócz igrzysk czekają nas mistrzostwa świata w lotach i Turniej Czterech Skoczni. Nie będzie czasu na drzemkę. Czy szykuje pan jakieś zmiany w teamie na kolejny rok? - Nie. Sztab pozostaje. Ale kto znajdzie się w kadrze z zawodników, zobaczymy. Czterech skoczków może być spokojnych, a pozostali? Usiądziemy w przyszłym tygodniu i przedyskutujemy wszystko. Kiedy wracacie do pracy? - Za tydzień. Skoczkowie dostają siedem dni wolnego i wracamy do pracy. Musimy koniecznie wykorzystać każdy moment do treningu. Czego możemy się spodziewać po kolejnym sezonie? - Miejmy po prostu nadzieję, że nie będzie gorszy od tego. Proszę uwierzyć, że nie będzie to łatwe, a w tym roku działy się niesamowite rzeczy. Jak ważne w tym olimpijskim sezonie będzie Letnie Grand Prix? - Bardzo ważne. Zresztą lato jest w ogóle najważniejszym okresem dla skoczków narciarskich. Tylko wtedy mamy też czas na trening. Zimą już niewiele się poprawi, bo jeździ się z zawodów na zawody. Wszystko musimy zrobić latem. W Planicy rozmawiała - Marta Pietrewicz