Wirusowa infekcja zabrała mu trzy tygodnie treningu. Później powoli wracał do aktywności fizycznej, ale - jak ocenił - "to były trudne dni". - W dobie pandemii człowiek każdą infekcję traktuje jeszcze poważniej i jest większy stres. Chodziłem po lekarzach, robiłem testy, miałem ciągle konsultacje. Czekanie na wyniki to był koszmar. Człowiek próbuje pozostać optymistą, ale nie jest łatwo. Po najmniejszym ruchu czułem się jakbym właśnie przebiegł maraton. Powodu do końca nie znam, ale ustalono, że miałem wirusową infekcję - powiedział czterokrotny medalista olimpijski. To wszystko spowodowało, że musiał odwołać zgrupowanie w Bischofshofen, bo nie był w stanie trenować. - Musiałem znowu zacząć od małych kroczków. Postanowiłem, że najpierw pojadę na małą skocznię do Stums i to był chyba dobry pomysł - ocenił Schlierenzauer, który w ostatnich latach stara się wrócić do światowej czołówki. Mimo wszystko 12-krotny medalista mistrzostw świata ma w planach start w Wiśle, gdzie planowane jest na 22-23 sierpnia Letnia Grand Prix w skokach narciarskich.