W sobotę fatum na wymagającym obiekcie w Rosji, na którym Polacy dotąd radzili sobie nie najlepiej, przełamał Piotr Żyła. 31-latek z Wisły, który poradził sobie z problemami psychicznymi, ustabilizował formę i przeżywa drugą młodość, zajął drugie miejsce. "Wiewiór" był o włos, by zostać zwycięzcą konkursu, ale o 0,2 pkt lepszy okazał się rekordzista skoczni, Norweg Johann Andre Forfang. W kwalifikacjach do niedzielnych zawodów wzięło udział sześciu podopiecznych Stefana Horngachera. Do konkursu awansowało pięciu. Najlepiej z Polaków spisał się Kamil Stoch, który był szósty. Dwa "oczka" niżej sklasyfikowany został Żyła. Kwalifikacje przebrnęli jeszcze Maciej Kot, Stefan Hula i Dawid Kubacki. Sztuka ta nie udała się jedynie Jakubowi Wolnemu. Polak miał problemy z wiązaniami, przez co oddał próbę później niż planowano. Zdenerwowany Wolny skoczył tylko 109 m, a to było zdecydowanie za mało, żeby myśleć o występie w konkursie głównym. Kwalifikacje wygrał rewelacyjny w tym sezonie Japończyk Ryoyu Kobayashi. Lider klasyfikacji generalnej Pucharu Świata skoczył 129 m. Drugie miejsce zajął niespodziewanie Amerykanin Kevin Bickner (129 m), a trzecie Niemiec Karl Geiger (126,5 m). Konkurs zawodnicy rozpoczęli z szóstej belki startowej, a więc o jeden poziom wyżej niż w kwalifikacjach. Można było zatem spodziewać się dłuższych skoków. Liczyliśmy, że tak właśnie się stanie w przypadku Macieja Kota. 27-latek jednak uzyskał wynik o dwa metry gorszy niż w kwalifikacjach. Skoczył 117,5 m i to okazało się za mało, żeby znaleźć się w czołowej "30". W dalszym ciągu dyspozycja Kota jest daleka od ideału, a wiemy przecież doskonale, że stać go na dużo więcej. O tym, że można latać daleko przekonał Kevin Bickner. Amerykanin, który w kwalifikacjach zajął niespodziewanie drugie miejsce, w konkursie pokazał, że nie był to przypadek. Wylądował na 129. metrze, czyli osiągnął tyle samo, ile w kwalifikacjach i objął prowadzenie w konkursie. Stefan Hula, podobnie jak Kot, szuka formy z poprzedniego sezonu. Jeden z najbardziej doświadczonych skoczków w kadrze Orłów uzyskał identyczny wynik jak kolega z reprezentacji. Dostał jednak większą bonifikatę za wiatr i z notą 106 pkt plasował się wyżej od Kota. Jednak on też zakończył rywalizację na pierwszej serii. Bicknera na pozycji lidera zastąpił Szwajcar Killian Peier, który poszybował na 129,5 m. Bardzo dobry wynik - 129 m - miał Niemiec Richard Freitag, ale wywrócił się przy lądowaniu. Na szczęście nic mu się nie stało, ale noty otrzymał niskie. Dużo lepiej niż w kwalifikacjach spisał się Dawid Kubacki. Polak w konkursie wylądował na 126. metrze (114,7 pkt) i zapewnił sobie występ w finale. Klasę pokazali skaczący po Kubackim Stefan Kraft i Domen Prevc. Najpierw Austriak "odpalił" na 131 m (128,5 pkt). Słoweniec pofrunął jeszcze dalej, bo aż na 134 m (130 pkt) i to on znalazł się w tym momencie na czele. Potem błysnął sobotni zwycięzca Norweg Johann Andre Forfang. Rekordzista obiektu skoczył 132,5 m. Otrzymał dużą rekompensatę za wiatr i dzięki temu z notą 132,1 pkt wyprzedził Prevca. Po nim na belce usiadł Piotr Żyła. "Wiewiór" uzyskał 126 m (122,8 pkt). Kamil Stoch pokazał, że coraz lepiej poznaje skocznię w Niżnym Tagile. Lider Orłów skoczył 129,5 m (128,4 pkt), co dało mu 5. miejsce po pierwszej serii. Prowadził Japończyk Ryoyu Kobayashi. Lider klasyfikacji generalnej PŚ miał 132,5 m, a więc tyle samo co Forfang. Kobayashi jednak miał wyższą notę od Norwega - 135,1 pkt. Trzecie miejsce zajmował Prevc. Oprócz Stocha, do finałowej serii awansowało jeszcze dwóch Polaków - Żyła, który był 10. oraz Kubacki, który plasował się na 22. miejscu. Z konkursem pożegnali się Hula (35. miejsce) i Kot (41. miejsce). Na początku drugiej serii zawodnicy skakali przeciętnie. Dopiero Austriak Manuel Fettner pokazał się z dobrej strony. Jego wynik 126 m dał mu pozycję lidera. Fettnera na prowadzeniu zmienił Kubacki, który wylądował na 127. metrze (łączna nota 236,4 pkt). Taki rezultat dawał nadzieję na poprawę lokaty. I tak też się stało. Polak ostatecznie został sklasyfikowany na 11. pozycji. Kubacki krótko cieszył się z pozycji lidera. Polaka wyprzedził Robert Johansson. Norweg wprawdzie skoczył 124,5 m, ale przewaga z pierwszej serii wystarczyła, żeby znalazł się przed naszym skoczkiem. Radość wśród miejscowych kibiców wywołał Jewgienij Klimow. Reprezentant gospodarzy poszybował na 129 m i z notą 243,2 pkt wysunął się na czoło. Szybko jednak musiał ustąpić miejsca Norwegowi Andersowi Fannemelowi (128,5 m, 246,5 pkt). Jego z kolei wyprzedził Niemiec Karl Geiger po próbie na 128 m (248,7 pkt). Fantastycznie spisał się Żyła. 31-letni skoczek wylądował aż na 133. metrze i to był jeden z najdłuższych skoków w konkursie. Oczywiście został nowym liderem z łączną notą 258,9 pkt. Kolejni zawodnicy skakali krócej niż Żyła i "Wiewiór" piął się w klasyfikacji. Co zrobił piąty po pierwszej serii Stoch? Również spisał się bardzo dobrze, ale gorzej niż Żyła. Mistrz z Zębu miał 129,5 m (257,8 pkt) i nie dały rady wyprzedzić swojego rodaka. Swoją próbę zepsuł Kraft. Austriak uzyskał zaledwie 117 m. Do końca zostało trzech zawodników. Trzeci po I serii Prevc również nie wytrzymał presji. Słoweniec skoczył krótko - tylko 116,5 m i z podium wypadł poza pierwszą "10". Nie zawiódł Forfang. Norweg poszybował na 130 m i wyprzedził Żyłę o 0,3 pkt. Na górze pozostał tylko Kobayashi. Japończyk znów znokautował rywali. Lider PŚ poleciał na 133,5 m i pewnie wygrał z dużą przewagą. To jego trzecie zwycięstwo w tym sezonie. Żyła z 10. miejsca po pierwszej serii wskoczył na najniższy stopień podium. Stoch uplasował się na czwartym miejscu. Kubacki zakończył konkurs na 11. pozycji. Kobayashi umocnił się na prowadzeniu w klasyfikacji generalnej. Żyła awansował na pozycję wicelidera dzięki świetnemu występowi w Niżnym Tagile. Trzeci w "generalce" jest obrońca "Kryształowej Kuli" Stoch. Następne zawody odbędą się w niemieckim Titisee-Neustadt. Na 8 grudnia zaplanowano "drużynówkę", a dzień później konkurs indywidualny. RK