"Przed tym ostatnim konkursem to chyba należy już życzyć tylko dobrej zabawy. Nikt już nie patrzy na wynik. Oczywiście w każdych zawodach próbujemy wykonać swoją pracę najlepiej jak potrafimy, ale już przewijają się myśli, że to koniec. Mimo wszystko trzeba zachować spokojną głowę. Teraz już każdy skacze dla siebie, dla swojej przyjemności, by było fajnie, miło i przyjemnie" - przyznał. W sobotę Polacy zajęli trzecie miejsce w konkursie drużynowym. To praktycznie przypieczętowało już zdobycie przez nich po raz pierwszy w historii Pucharu Narodów. "Każdy z nas wiedział, co do niego dzisiaj należy. Wiadomo, że ciutkę gorszy był początek, bo mój pierwszy skok nie był tak dobry, jakbym chciał. Ale potem już było dużo lepiej. Trzeba pamiętać, że to są loty. Drobne błędy kosztują dużo metrów" - zaznaczył Żyła. W ostatnim skoku na 251,5 m pofrunął Kamil Stoch. To rekord skoczni i Polski. "Cieszę się ogromnie, że Kamil skoczył w tym momencie, co trzeba było, mimo że zabrał mi rekord kraju. Pokazał wielką klasę i wszyscy byliśmy pod wielkim wrażeniem. Zaimponował nam. Po prostu bajka" - ocenił Żyła. Stoch imponuje mu także pod innymi względami. Chociażby tym, że osiągając takie sukcesy, potrafi nadal cieszyć się tym, co robi. "A dodatkowo skakać fenomenalnie w takich momentach, kiedy wielu z nas ta sytuacja by sparaliżowała. Oczywiście każdy koncentruje się na sobie, stara się nie dopuszczać do siebie innych myśli, ale nie jest to wcale takie proste, wiem to z mojego doświadczenia. Jak się walczy o najwyższe miejsca i się siedzi przed ostatnim skokiem na górze, to mnóstwo myśli pcha się do głowy. Tym bardziej, że Kamil wiedział, ile wcześniej Stefan Kraft skoczył. Dlatego - czapki z głów" - podkreślił. Żyła ma za sobą zdecydowanie najlepszy sezon w karierze. Drugie miejsce w Turnieju Czterech Skoczni, brązowy medal indywidualnie i złoty w drużynie z mistrzostw świata w Lahti, 11. miejsce w klasyfikacji generalnej PŚ. A jeszcze rok temu wydawało się, że to jest niemożliwe. "Gdyby ktoś mi wtedy powiedział, że ten sezon skończę w tym miejscu, to chyba bym go wysłał do wariatkowa. W tym roku było trochę zmian, trochę się odświeżyło. Było też dużo ciężkiej pracy w przygotowaniach. Ale już myślimy o kolejnym sezonie. Nie można spocząć na laurach. Trzeba dalej ciężko pracować" - zaznaczył. W niedzielę skoczkowie po raz ostatni pojawią się na rozbiegu. Potem dostaną tydzień wolnego, a następnie rozpoczną się przygotowania do sezonu olimpijskiego. "Ten sezon już przechodzi do historii. Trzeba myśleć w przód, a to, co było, to już za nami. Nie można żyć sukcesami. Trzeba pracować dalej" - uważa Żyła.