Tylko 0,5 pkt zabrakło Piotrowi Żyle do 10. w karierze podium. W drugim konkursie indywidualnym na skoczni w Sapporo Polak uplasował się na czwartym miejscu razem z Norwegiem Granerudem. - Skoki były dobre i to najbardziej mnie cieszy. Można było ładniej wylądować - stwierdził Żyła w wywiadzie z dziennikarzem Skijumping.pl. Jak przyznał reprezentant Polski, wiatr był pomocny w wykonaniu zadania, ale nie przesądził o końcowym rezultacie. - Na pewno coś pomogły warunki, ale sam skok był tez dosyć dobry. Wiadomo, że nawet jak się ma wiatr pod narty i gorzej się skoczy, to też nie jest takie proste polecieć - skomentował podopieczny Stefana Horngachera. W trwającym sezonie zawodnik WSS Wisła pięciokrotnie stawał na pucharowym podium. Ostatnie zawody zakończone w najlepszej trójce miały miejsce 16 grudnia w Engelbergu. Minął ponad miesiąc i wygląda na to, że Żyła ponownie jest w stanie walczyć o najwyższe lokaty. - Dzisiaj te skoki były lepsze. Ten drugi tez nie był zły. W Predazzo tez oddawałem fajne skoki. Jest OK i pomalutku zaczyna to nabierać rytmu takiego, jaki powinien być - dodał Polak. Konkursy w Japonii wymagają szybkiego przestawienia się na inna strefę czasową. W ubiegłych latach nasz reprezentant miewał z tym problemy. Po sobotniej rywalizacji wyznał, że zdarzało mu się... wkładać głowę w śnieg. Jak było tym razem? - Pierwszy raz w Japonii udało mi się wszystko fajnie poukładać, że nie miałem w ogóle problemów z tym porannym konkursem, bo zawsze to z nim były największe problemy. W tym rok wszystko fajnie sobie zaplanowałem, poukładałem. Każdego dnia wstawaliśmy w miarę wcześnie. Nie była to żadna nowość - wyznał Żyła. Teraz skoczków czeka powrót do Europy. W piątek karuzela Pucharu Świata przenosi się do Niemiec. W Oberstdorfie odbędą się trzy konkursy indywidualne. AB