"Co zrobić z tym niemożliwym Polakiem?" - zapytał dziennik "Aftenposten" przed rozpoczęciem konkursu sugerując, że zwycięzca może być właściwie tylko jeden. Po pierwszej serii dziennikarze gazety odpowiedzieli sobie sami: "nic, naprawdę nic". "Nasz Robert Johansson uzyskał fantastyczną odległość, aż 145,5 metra i poprawił rekord skoczni o 2,5 m. Stoch z kolei usiadł na obniżonej belce, lecz skoczył jeszcze dalej, aż 146 metrów. Druga seria była już formalnością dla regularnego do bólu Polka. To jest po prostu wielkie, a w dodatku patrząc na niego wydaje się, że robi to tak lekko, na zupełnym luzie i jakby od niechcenia" - skomentowała gazeta. Zdaniem "Dagbladet" Stoch stał się gigantem, który na kolejnych skoczniach "pokazuje swoją totalną dominację, nie zdejmując nogi z pedału gazu od złotego medalu olimpijskiego w Pjongczangu". "Po triumfie w Lillehammer, tym razem jego łupem padł obiekt Granasen w Trondheim. Johansson był świetny i cieszył się ze swojego rekordu skoczni... tylko niecałe pięć minut. Nowy to niesłychane 146 metrów i jego autorem jest nieprawdopodobny wręcz Kamil Stoch" - skomentowała gazeta. Eksperci kanału publicznego NRK transmitującego zawody najpierw krzycząc stwierdzili, że "Johansson wykonał fenomenalny skok potwora", lecz zaraz przygotowali widzów na skok Stocha komentując, że znając Polaka to ten rekord może mieć bardzo krótkie życie. "Przecież jako ostatni skakał Stoch, który dostarcza nam za każdym razem swój produkt specjalny. Ten skoczek jest po prostu poza jakimkolwiek zasięgiem i nikt nie jest w stanie się do niego nawet troszeczkę zbliżyć" - skomentował pracujący w NRK Johan Remen Evensen, były skoczek reprezentacji Norwegii. Kanał TV2 stwierdził, że "Stoch jak zwykle, i co już nas nie dziwi, pokazał swoje żelazne nerwy i nie dał się zastraszyć rekordem Johanssona. Spokojnie usiadł na niższej belce, spojrzał w dół, pojechał i... skoczył jeszcze dalej". Największy norweski dziennik "Verdens Gang" skomentował w tytule swojej relacji konkurs w Trondheim krótko: "wygrał znowu Stoch". "To był kolejny konkurs, w którym uczestniczyło wielu zawodników, a nasz as Robert Johansson nawet pobił rekord skoczni, lecz na końcu przecież skakał Stoch, który jak wiele razy wcześniej i teraz bez trudu wyciągnął najdłuższą zapałkę. Wszystko wskazuje na to, że Raw Air, pomimo że pozostały jeszcze trzy zawody w Vikersund, kwalifikacje oraz konkursy indywidualny i drużynowy, został już rozstrzygnięty" - napisała gazeta.