W byłych wojskowych zakładach lotniczych FFA w dzielnicy Ulvsunda przy lotnisku Bromma, na specjalne zamówienie norweskiej federacji narciarskiej, szwedzcy inżynierowie przygotowali konstrukcję przypominającą prawdziwą skocznię. Zawodnicy, podczepieni na plecach linami, mogli sprawdzać swoje położenie w najwyższej fazie lotu. "Wrażenie było niesamowite. Dotychczas trenowaliśmy w norweskim tunelu aerodynamicznym, lecz bez lotu. Teraz każdy z nas mógł wykonać w kilka dni kilkadziesiąt skoków, w których lot przypominał ten prawdziwy" - powiedział Johann Andre Forfang. Dodał, że w normalnych warunkach treningowych skok trwa zbyt krótko i ewentualne korekty przeprowadza się dopiero po analizie nagrania wideo. "Tym razem mogliśmy przebywać w powietrzu tak długo jak chcieliśmy i można było regulować najmniejsze detale w fazie lotu bez obawy o upadek z powodu jakiegoś błędu. Myślę, że pomysł zgrupowania w Sztokholmie może być warty złota na mistrzostwach świata w lutym w Seefeld. Po tych kilku dniach jestem zdecydowanie lepszym skoczkiem" - powiedział złoty medalista olimpijski z Pjongczangu w drużynie i srebrny indywidualnie. Na pomysł wykorzystania szwedzkiego tunelu wpadł Magnus Brevig, dyrektor ds. rozwoju przy reprezentacji Norwegii w skokach narciarskich. "Szwedzki przemysł lotniczy słynie z udanych konstrukcji wojskowych, a tunel przygotowano nam tak, że idealnie przypominał dużą skocznię z powietrzem nadmuchiwanym horyzontalnie pod kątem od dołu, a ułożony zeskok w oczach podwieszonego skoczka idealnie symulował obiekt prawdziwy" - wyjaśnił na łamach dziennika "Verdens Gang". Trener norweskiej kadry Alexander Stoeckl ocenił z kolei, że zgrupowanie dało bezcenne efekty. "Skoczkowie nauczyli się nowych rzeczy testując je i powtarzając bez strachu przed nagłym spadnięciem i teraz już na treningach widzę, że stali się odważniejsi i stosują to, co odkryli w Sztokholmie" - zauważył. "Biorąc od uwagę, że czas skoku mierzy się w sekundach, to aby uzyskać godzinę lotów trzeba wykonać ich naprawdę dużo. Tutaj mogliśmy tę samą liczbę uzyskać w kilka dni bez żadnej obawy o kontuzje, a czas który poświęcamy na dojazdy na skocznie i powrót z nich przeznaczyć na zajęcia teoretyczne" - dodał.