Obecna skocznia została gruntownie przebudowana z okazji narciarskich mistrzostw świata w 2011 roku kosztem 200 milionów euro. Plany przewidywały położeniu igelitowego podłoża, lecz właścicielowi, którym jest miasto Oslo, zabrakło pieniędzy gdyż modernizacja kosztowała prawie dwa więcej niż kalkulowano. Jak wyliczył Brathen zabrakło wtedy zaledwie 160 tysięcy euro, co przy tak ogromnych kosztach inwestycyjnych było kroplą w morzu.W okresie letnim kompleks narciarski zwiedza milion turystów. "Oprowadzałem tu Leo Messiego, dla którego Holemnollen było jedyną rzeczą, którą znał w Norwegii. To samo powiedział przed rokiem aktor Chuck Norris" - wspomina Brathen."Większości zwiedzających skoki zna tylko z telewizji, a tu mieliby możliwość oglądać trenujących skoczków z bliska, na żywo, nie mówiąc już o letniej Grand Prix w noc świętego Jana. W tym czasie mamy białe noce, więc wieczorny konkurs w słońcu z pewnością zainteresowałby stacje telewizyjne z Polski i Niemiec, gdzie ten sport jest bardzo popularny" - dodał.Jego zdaniem inwestycja szybko by się zwróciła. Chodzi o maksymalnie 200 tysięcy euro, ale gmina Oslo w dalszym ciągu tłumaczy się brakiem środków finansowych. "W ten sposób mamy wyjątkowo drogi obiekt używany kilka razy w roku. W tym sezonie było to sześć godzin. O letnim konkursie GP już prawie dziesięć lat tylko marzymy" - ubolewa norweski działacz.