Kamil Stoch (3. miejsce w Pucharze Świata 2018/19; dwa zwycięstwa, trzy drugie lokaty, cztery trzecie w konkursach) - wielki mistrz pokazał ludzkie oblicze Po dwóch sezonach, w których odniósł 16 pucharowych zwycięstw, trzykrotny mistrz olimpijski zwolnił nieco tempo. 6 stycznia po raz pierwszy od blisko roku nie uplasował się w najlepszej "10" indywidualnego konkursu. Cykl 2018/19 kończy czterema kolejnymi zawodami poza TOP 10. To najgorsza seria od przełomu sezonów 2015/16 i 2016/17, kiedy przydarzyło mu się to w sześciu konkursach z rzędu. Blisko 32-letni Stoch w cyklu 2018/19 zwyciężył tylko dwukrotnie, ale i tak znalazł się na podium klasyfikacji generalnej PŚ, ustępując jedynie fenomenalnemu Japończykowi Ryoyu Kobayashiemu oraz Austriakowi Stefanowi Kraftowi. Mniej niż zwykle był w stanie dać z siebie w konkursach drużynowych, jednak postęp poczynili jego koledzy. - Czasem to nie jednostka ciągnie grupę, ale grupa jednostkę. Jestem za to chłopakom bardzo wdzięczny - przyznał. Z mistrzostw świata w Seefeld wrócił natomiast ze srebrnym krążkiem, bo po złoty sięgnął Dawid Kubacki. Sezon mimo wszystko uważa za bardzo udany, ale przyznał, że doskwiera mu brak małej Kryształowej Kuli za rywalizację w lotach. Nie zdobył jej jeszcze żaden Polak. - Jest mi przykro, że akurat w końcówce sezonu nie byłem w stanie cieszyć się lotami i o nią powalczyć, ale to jeszcze nie koniec świata. Planica bowiem była jednocześnie najpiękniejszym momentem tego sezonu, kiedy wygraliśmy w sobotę konkurs drużynowy - podkreślił. W przyszłość odnośnie swojej kariery nie chciał wybiegać. - Na razie koncentruję na tym co jest tu i teraz - uciął. Piotr Żyła (4. miejsce; 0-3-4) - najlepszy sezon w karierze, ale bez kropki nad "i" - Jestem przekonany, że to nie był sezon stracony. Były w nim fajne chwile, udane starty. Dużo pracy w jego trakcie wykonałem, sporo się nauczyłem i wierzę, że to wszystko jeszcze przyniesie efekt - dokładnie rok temu powiedział Żyła. Wówczas podczas finałowych zawodów w Planicy jego optymizmem można było być zaskoczonym. Na początek rywalizacji w Słowenii nawet nie przebrnął kwalifikacji, a potem był 27. Taka ocena sytuacji okazała się jednak bardzo trafna. Cykl 2018/19 zaczął świetnie. W ośmiu pierwszych zawodach zawsze plasował się w najlepszej szóstce - trzykrotnie był drugi, a dwukrotnie trzeci. Kryzys przyszedł jednak w trakcie Turnieju Czterech Skoczni. Po serii czwartych lokat, ciągnących się przez cztery kolejne konkursy, na podium wrócił 17 lutego w Willingen. W rozpoczynających się kilka dni później mistrzostwach świata w Seefeld jednak również nie udało mu się błysnąć. Liderem reprezentacji był za to w Planicy. Zaczął od trzeciego miejsca indywidualnie, a potem okazał się najlepszy wśród biało-czerwonych w trakcie zwycięskiego konkursu drużynowego. W niedzielę znów był czwarty, a wynikiem 248 m ustanowił rekord życiowy. Łącznie zgromadził 1131 punktów, czyli więcej niż w trzech poprzednich sezonach razem wziętych. Wydaje się, że do pełni szczęścia zabrakło choć jednej indywidualnej wygranej, ale 32-latek nie czuje niedosytu. - Latanie na mamucie, kiedy jest się w formie, daje mnóstwo frajdy. Zajęte miejsce to sprawa drugorzędna - powtarzał przy okazji tegorocznego finału. Dawid Kubacki (5. miejsce; 1-3-2) - mistrzowski sezon Choć minął już prawie miesiąc, to zwrot "mistrz świata Dawid Kubacki" wciąż brzmi nieprawdopodobnie, choć nie powinien. Patrząc na przebieg kariery 29-letniego nowotarżanina wyraźnie rzuca się w oczy systematyczny progres jakiego dokonuje od pięciu sezonów. 53., 29., 19., 9. i 5. to kolejne jego lokaty w klasyfikacji generalnej PŚ. W sezonie 2017/18 po raz pierwszy cieszył się z miejsca na podium indywidualnych pucharowych zawodów. Postępem we właśnie minionym mogło być tylko pierwsze zwycięstwo i Kubackiemu udało się je odnieść. Miało to miejsce 13 stycznia w Predazzo. Być może byłoby ich więcej, gdyby nie Kobayashi. Polak dwukrotnie bowiem przegrywał jedynie ze zdecydowanie najlepszym w cyklu 2018/19 Japończykiem. W przeciwieństwie do Żyły udało mu się wytrzymywać presję na wielkich imprezach. Turniej Czterech Skoczni zakończył tuż za podium, a na pocieszenie pozostał mu rekord obiektu w Bischofshofen. Potem zdobył złoty medal MŚ w Seefeld, potwierdzając przynależność do światowej czołówki. Wynikowych celów na kolejny sezon sobie jednak nie stawia. - Najważniejsza jest nieustanna praca nad sobą i tylko na tym się koncentruję. Wiem, że stać mnie na naprawdę dużo - podkreślił. Jakub Wolny (22. miejsce; bez lokat na podium) - mistrz świata juniorów potwierdził potencjał 23-latek jest mistrzem świata juniorów z 2014 roku z Predazzo, którego karierę zatrzymała poważna kontuzja. Kilka miesięcy po tym sukcesie w trakcie Letniej Grand Prix w Klingenthal naderwał więzadło w kolanie. Powrót do zdrowia zajął mu ponad rok. W minionym sezonie zadziwiał przede wszystkim na mamucich obiektach. W lutym w Oberstdorfie zajął szóste miejsce, a czwarte przed tygodniem w Vikersund. W ostatnim czasie kilkukrotnie poprawiał rekord życiowy w długości skoków i dał nadzieję, że zaawansowani wiekowo polscy mistrzowie będą mieli godnego następcę. - Na pewno te ostatnie wyniki dadzą mi kopa do jeszcze cięższej pracy. Bardzo fajnie byłoby zacząć nowy sezon z takiego pułapu, na jakim ten zakończyłem. Wierzę, że wykonam kolejny krok - podsumował Wolny. Z Planicy - Wojciech Kruk-Pielesiak