Dariusz Wołowski, Interia: Zaledwie 133 pkt wywalczone przez siedmiu skoczków w czterech konkursach otwierających sezon Pucharu Świata. To daje Polsce siódme miejsce w Pucharze Narodów, czyli pozycję do jakiej nasi skoczkowie i ich kibice nie przywykli. Za nimi już tylko Rosja, Finlandia, Estonia, Bułgaria i Kanada. Apoloniusz Tajner: - Faktycznie start znacznie poniżej oczekiwań. Rozumiem rozczarowanie kibiców, sam też spodziewałem się lepszego wejścia w sezon. Trener kadry Michal Doleżal przewidywał, że nasi skoczkowie zaczną mocno. Tymczasem w Niżnym Tagile, a potem w Ruce cała drużyna skakała poniżej swoich możliwości. Jestem zawiedziony wynikami, ale nie jestem zaniepokojony. Wiem, jaką pracę wykonali nasi skoczkowie, jakie mają wyniki testów mocy, czy szybkości. To musi skutkować lepszymi wynikami, gdy zawodnicy zapanują nad błędami technicznymi. Trener Michal Doleżal powiedział w Ruce: "Nie przypuszczałem, że będzie aż tak źle". - Trener, jak my wszyscy, jest rozczarowany wynikami. Bo są złe. W Niżnym Tagile i Ruce konkursy zawsze były loteryjne, a nasi skoczkowie nigdy tam nie wygrywali. Małysz, Stoch, Kubacki i Żyła stawali jednak na podium. Dziś na walkę o podium Pucharu Świata stać tylko Kamila, choć i on skacze niestabilnie. Raz odpala daleki lot, raz przepada w walce o finałową trzydziestkę. Dla Stocha to jednak w jakiś sposób naturalne, on każdej zimy stabilizację łapie w okolicach Pucharu Świata w Engelbergu. Wierzę, że tak będzie teraz. Jak mówię: praca, którą wykonała kadra w przygotowaniach do sezonu olimpijskiego, musi dać efekt. Przecież ten sztab trenerski przy wsparciu Małysza to doświadczeni, sprawdzeni ludzie, którzy wiedzą co robią. Gdyby badania fizjologiczne były złe, to byłby powód do niepokoju. Błędy techniczne szybko da się poprawić. Dawid Kubacki i Piotr Żyła dawno nie skakali tak źle. - Widać, że Dawid dynamikę ma dobrą. Musi skorygować technikę, ustabilizować się. To trochę czasu zajmie. Słabe wyniki na starcie to jeszcze nie wyrok na cały sezon. Już w najbliższy weekend w Wiśle powinno być lepiej. Skocznia jest dobrze znana naszym zawodnikom. Jutro będą na niej trenowali. Obiekt Adama Małysza jest mniej wymagający od strony technicznej niż skocznie w Niżnym Tagile i Ruce. Co się jednak stanie, jeśli postępów nie będzie? - Są różne rozwiązania. Jako trener Małysza wycofywałem go czasem z Pucharu Świata, by mógł spokojnie potrenować i odzyskać właściwą technikę. Może to samo zechce zrobić Doleżal? Ale na pewno jeszcze nie teraz. Naszym skoczkom brakuje świeżości, ich rywale mają jej więcej, bo wcześniej odpuścili ciężkie treningi. Nasi ćwiczyli do końca, by mocy wystarczyło na cztery miesiące zimy. To jest sezon olimpijski, kulminacja nastąpi w lutym w Pekinie. Sądzę jednak, że już znacznie wcześniej, w połowie grudnia, najdalej na Turnieju Czterech Skoczni nasi będą walczyli w czołówce. A propos czołówki to Karl Geiger, Halvor Egner Granerud, czy Ryoyu Kobayashi nie mają kłopotów na starcie sezonu. - Ale Granerud czy Kobayashi też psuli pojedyncze skoki. To jednak nie nasze zmartwienie, my chcemy, żeby nasi skoczkowie skakali na miarę swoich możliwości, a teraz skaczą poniżej. Ja jednak nie tracę wiary, wręcz jestem pewny, że się to zmieni. Stoch, Żyła, Kubacki należą do starszych zawodników w Pucharze Świata. Kiedy zaczynają skakać słabiej, kibic się niepokoi. Są na szczycie od lat, Kamil już dekadę. A przecież nic nie może trwać wiecznie. W klasyfikacji zwycięstw w PŚ po 30. urodzinach Stoch i tak jest bezkonkurencyjny. - Pewnie, że czas jest bezlitosnym sędzią dla każdego sportowca. Dopóki Kamil ma wyniki badań fizjologicznych na najwyższym poziomie, dopóty jestem o niego spokojny. Technicznie jest znakomity, doświadczeniem bije rywali na głowę, motywacji mu nie brakuje. On wciąż może wygrywać i będzie wygrywał. Mówi pan, że już na skoczni w Wiśle zobaczymy postęp? - Tak. Obiekt jest gotowy, wyprodukowaliśmy 220 m sześciennych śniegu. Na całym zeskoku jest warstwa 40 cm. Mieliśmy więcej czasu w tym sezonie, bo w poprzednich czterech latach start Pucharu Świata odbywał się tutaj. Jestem pewien, że wyniki naszych skoczków w sobotę i niedzielę będą lepsze niż w Rosji i Finlandii. Cała grupa pójdzie do przodu. Jest się od czego odbić. Po dodatnim teście na Covid-19 Klemens Murańka został zatrzymany w Niżnym Tagile. Przesiedział w Rosji parę długich dni bez kontaktu ze światem. - Nie sądzę, by mu to zaszkodziło. Odpoczął, jutro wróci do treningów, a potem startów. Jak się panu podoba przeskok Pucharu Świata z TVP do TVN? - PZN nie miał wpływu na to kto wygrał przetarg na transmisje z Pucharu Świata. Chcemy tylko, żeby Polacy mogli oglądać skoki w jak najlepszej jakości. TVN nie produkuje transmisji ze skoczni, a tylko kupił do niej prawa i pokazuje. Robi to dobrze. Jest studio, kibice mogą posłuchać ekspertów, skoczków i skonfrontować z nimi swoje obserwacje. Związek nie zerwał jednak współpracy z TVP, która pokaże konkursy w Wiśle i Zakopanem. TVP od 20 lat wspiera polskie skoki i nadal będzie to robiła, pokazując igrzyska, mistrzostwa Polski, zawody FIS Cup, czy Puchar Kontynentalny. Bardziej krewcy fani wypisują na forach, że to TVN popsuł polskie skoki... - Różne rzeczy obiły mi się o uszy. Oczywiście wyniki naszych skoczków nie mają nic wspólnego z tym, kto pokazuje Puchar Świata. Kiedy zawodnicy Doleżala zaczną odnosić sukcesy, to też nie będzie zasługa TVN. W Polsce już tak jest, że gdy coś się zmienia, to część ludzi bije brawo, a część narzeka. Kiedy nasi skoczkowie przeżywają kłopoty, liczba narzekających wzrasta, zaczyna się szukanie winnych. Tymczasem sprawa jest prosta. Lepsze skoki to nie sprawa TVP, czy TVN. One są w rękach, nogach i głowach zawodników Doleżala. Rozmawiał Dariusz Wołowski ZOBACZ TEŻ:Małysz: - Przyszedł sezon, oni skaczą, a nas nie maGranerud: - W mgnieniu okaz wszystko może się odwrócić na dobre lub złeJan Szturc: - W Wiśle nie będzie gorzej niż w Ruce