Gdy w ubiegłym roku Maciej Kot wygrywał Letnią Grand Prix, a Kamil Stoch był w niej trzeci, pojawiła się iskierka nadziei, że w reprezentacji Polski coś drgnęło. Po sezonie zimowym śmiało można powiedzieć, że wcale nie drgnęło, ale ruszyło z kopyta. Słynny przed laty niemiecki skoczek Martin Schmitt już latem wiedział, że zimą "Biało-czerwoni" będą mocni. - Ale patrząc na to, gdzie byliście rok temu, trudno nie być zaskoczonym - mówił niedawno w rozmowie z Interią. A jak było rok temu? Stoch zakończył poprzedni sezon PŚ na 22. miejscu, a jego najlepsza lokata w pojedynczym konkursie to szóste miejsce w Niżnym Tagile! Do czołowej dziesiątki udało mu się wejść zaledwie trzy razy. Maciej Kot i Piotr Żyła pierwszej dziesiątki konkursów PŚ nawet nie powąchali. Po koszmarnym sezonie 2015/2016, a nawet w jego trakcie było już jasne, że konieczne są zmiany. Wyczerpała się formuła z Łukaszem Kruczkiem, który przez osiem lat, z sukcesami, prowadził polską kadrę. Nadszedł czas na Stefana Horngachera, który jednym sezonem podbił serca polskich kibiców, a skoczkowie poszliby za nim w ogień. Przypomnienie "sukcesów" "Biało-czerwonych" z poprzedniego sezonu i faktu, gdzie byliśmy wtedy, przyda się szczególnie tym, którzy nie są w pełni usatysfakcjonowani tym, czego Stoch i spółka dokonali przez ostatnie cztery miesiące. A czego dokonali? Po raz pierwszy w historii Polska wygrała klasyfikację generalną Pucharu Narodów i to z dużą przewagą 247 punktów nad Austrią i 320 punktów nad Niemcami. Do tej pory raz, w 2011 roku, udało się "Biało-czerwonym" wskoczyć na podium tej klasyfikacji, kiedy zajęli trzecie miejsce. We wszystkich sześciu konkursach drużynowych PŚ Polacy, zawsze w składzie: Stoch, Kot, Żyła i Kubacki, stawali na podium, a dwukrotnie na najwyższym jego stopniu. Zespołową dominację potwierdzili na mistrzostwach świata w Lahti, zdecydowanie sięgając po złoto w "drużynówce". Stoch zajął drugie miejsce w klasyfikacji generalnej PŚ po walce do końca z niesamowicie mocnym w drugiej części sezonu Stefanem Kraftem. Polak zajął też trzecie miejsce w klasyfikacji lotów narciarskich, a w całym sezonie wygrał siedem indywidualnych konkursów, tylko o jeden mniej od Krafta. Stoch triumfował m.in. we wszystkich trzech konkursach indywidualnych w Polsce. Lider polskiej ekipy, mimo upadku i kontuzji, zwyciężył w prestiżowym Turnieju Czterech Skoczni i był drugi w cyklu Raw Air. Sezon przypieczętował niesamowitym lotem na 251,5 m w Planicy, bijąc rekord skoczni i rekord Polski, choć z podpórką, niezauważoną przez sędziów. Najlepsze sezony w karierze zaliczyli też: Kot, Żyła i Kubacki. Wszyscy trzej byli pewnymi punktami reprezentacji we wszystkich konkursach drużynowych, błyszczeli też indywidualnie. Czy ktoś przed sezonem postawiłby duże pieniądze, że Żyła będzie drugim skoczkiem Turnieju Czterech Skoczni, a na MŚ w Lahti sięgnie po brąz na dużej skoczni? W klasyfikacji PŚ wiślanin zajął jedenaste miejsce. Przez tydzień był też rekordzistą kraju w długości lotu, gdy wylądował na 245,5 m w Vikersund. Znakomity sezon w Pucharze Świata zanotował Kot, który ukończył rywalizację na piątym miejscu, zgarniając blisko tysiąc punktów. Skoczek z Zakopanego zakończył na czwartym miejscu Turniej Czterech Skoczni. Trzy razy stawał na podium zawodów indywidualnych PŚ, wygrywając w Sapporo i Pjongczangu i bijąc rekord słynnej Okurayamy. Sezon zakończył fantastycznymi lotami na 240 i 241 m w Planicy. Pewnym punktem polskiej drużyny był też Dawid Kubacki, który w klasyfikacji generalnej PŚ zajął 19. miejsce, najlepsze w dotychczasowej karierze. Startował we wszystkich konkursach indywidualnych, a tylko w trzech nie punktował. Sięgnął z drużyną po złoto MŚ, a w Vikersund pobił swój rekord życiowy, lotem na 232 m. Przez długi czas stabilnym punktem reprezentacji był Stefan Hula, przebłyski miał Jan Ziobro. Na początku sezonu punktowali też: Klemens Murańka i Aleksander Zniszczoł, po jednym konkursie każdy. Zakończony sezon pokazuje, że zatrudnienie Horngachera było strzałem w dziesiątkę. Austriak ze swoją ekipą odbudował polskich skoczków mentalnie i pomógł im naprawić techniczne błędy. Z indywidualnym podejściem z każdego wydobył to, co najlepsze. A jak sam podkreśla, to jeszcze nie koniec, bo w każdym wciąż drzemią rezerwy. Austriak to również miłośnik technicznych nowinek. Choć cichy i spokojny, nie boi się ryzyka. Potwierdził to choćby w Lahti, gdy w dniu konkursu na dużej skoczni zadysponował Żyle zmianę butów na nowe, a ten sięgnął po brąz. Dużą rolę w sukcesach "Biało-czerwonych" odegrał też Adam Małysz. Mało kto wie o skokach tyle, co on, więc służył radą i pomocą w kluczowych momentach, pełniąc rolę koordynatora. W praktyce pełnił też rolę rzecznika polskiej kadry, często odciążając naszych skoczków, choćby w kontaktach z mediami. "Biało-czerwoni" wrócili z Planicy z poczuciem dobrze wypełnionego obowiązku. Ale to jeszcze nie czas na dłuższe wakacje. Przed skoczkami ważny sezon olimpijski, a Horngacher już za tydzień chce ich widzieć z powrotem przy pracy. Waldemar Stelmach