Małyszomania, która ogarnęła Polskę na początku XXI wieku, była niezwykłym zjawiskiem socjologicznym. Nasi rodacy zaczęli zapuszczać wąsy, a sobotnie i niedzielne konkursy skoków narciarskich zbierały przed telewizorami miliony widzów. To, co działo się podczas zawodów w czeskim Harrachowie, a później w Zakopanem, przechodziło ludzkie pojęcie. W końcu Małysz zakończył karierę, a po kilkunastu latach Polacy znów zaczęli kochać skoki. Mówi się o nowych zjawiskach, jak np. stochomania czy żyłomania. Naszym skoczkom wciąż daleko do popularności, jaką na początku XXI wieku zyskał Małysz, ale z każdym kolejnym konkursem przybywa im fanów. Może być ich jeszcze więcej po skokach w niemieckim Willingen. Na tej skoczni Małysz dokonał rzeczy, wydawało się wówczas, niemożliwej. W 2001 roku skoczył 151,5 m i ustanowił nowy rekord. Tamten skok to jeden z najpiękniejszych momentów kariery Małysza, który polscy kibice wspominają do dziś. Portal skijmuping.pl wspaniały skok Adama Małysza z 2001 roku opisywał tak: "Adam Małysz, żeby marzyć o wysokim miejscu musiał skoczyć bardzo daleko, gdyż tracił do prowadzącego Risto Jussilainena prawie 13 punktów. I Małysz skoczył! Poleciał niesamowicie daleko, pomimo silnego śniegu, wylądował aż na 151,5 metrze! To był nokaut dla rywali i nie ulegało wątpliwości że będzie na podium. Jednak duża strata do czołówki po pierwszej serii nie pozwoliła mu zająć pierwszego miejsca. Wyprzedził go, świetnie dziś dysponowany, Ville Kantee, skacząc na odległość 146 m, lądując przy tym dużo ładniej niż Polak." O wyczynie Małysza rozpisywały się światowe media, które nie wierzyły, że Polak skoczył tak daleko. Przypomnijmy, że punkt konstrukcyjny tamtego obiektu (teraz skocznia jest już zmodernizowana) wynosił 120 metrów. W ten sposób skok Małysza skomentował też słynny David Goldstrom: Cztery lata po skoku Małysza rekord Polaka o pół metra poprawił Janne Ahonen. Tyle że skocznia była już zmodernizowana, a jej punkt konstrukcyjny wynosił 130 metrów. Wielu ekspertów uważa więc, że to Małysz dokonał rzeczy zdecydowanie trudniejszej. Oficjalnym rekordem jest jednak wynik Fina. W piątek rozpoczną się kwalifikacje do konkursu w Willingen. W sobotę odbędą się zawody drużynowe, a nasz zespół znów może walczyć o zwycięstwo. W niedzielę konkurs indywidualny. Faworytem będzie Kamil Stoch, a szansę na czołowe lokaty mają też inni Polacy, którzy świetnie zaprezentowali się w Wiśle i Zakopanem. - Kamil Stoch może skakać jeszcze lepiej, odlecieć pozostałym. Czekam, aż zacznie trafiać na progu - przekonywał w rozmowie z Interią Apoloniusz Tajner, prezes PZN. Cały wywiad można przeczytać tutaj.