Był to już trzeci upadek Norwega w okresie zaledwie dwóch tygodni. Wcześniej podczas turnieju Raw Air upadł 9 marca na skoczni Holmenkollen w Oslo, a następnie dwa dni później w Lillehammer. Za każdym razem mówił, że jest lekko poobijany, lecz szybko dochodził psychicznie do siebie i ponownie skakał. "Jak gdyby nigdy nic. Wygląda na to, że jest mistrzem upadków i chodzi tu przede wszystkim o psychikę. Przecież Andreas Stjernen kończąc przed tygodniem karierę mówił, że jednym z powodów był upadek 9 lutego na skoczni w Lahti, po którym nie mógł dojść do siebie psychicznie" - skomentował Johan Remen Evensen były skoczek, a obecnie ekspert kanału telewizji NRK. "Taki upadek to dla większości skoczków kończy się kontuzjami - to tak jak wyskoczyć z samochodu jadącego 120 kilometrów na godzinę na twarde podłoże. To po prostu musi boleć" - dodał. Kierownik reprezentacji Norwegii Clas Brede Brathen przyznał, że był przerażony widokiem leżącego Lindvika na zeskoku i wkładaniem go przez ratowników na nosze. "Znam wiele przypadków kiedy po mniej dramatycznym upadku zawodnicy kończyli kariery. Marius ma wyjątkowo silną psychikę i widać, że takie rzeczy nie robią na nim wielkiego wrażenia" - powiedział. Sam skoczek skomentował z uśmiechem na antenie NRK: "Mam tylko lekko spuchniętą wargę i trochę bolą mnie plecy, a poza tym wszystko jest w porządku". "Marius jest najtwardszy w naszej drużynie, ale fakt, że nie odnosi obrażeń to wynik bardzo dobrego wytrenowania fizycznego oraz wyjątkowa w jego przypadku umiejętność upadania" - ocenił trener norweskich skoczków Alexander Stoeckl. Zbigniew Kuczyński