Stoch odniósł 29. zwycięstwo w zawodach PŚ w karierze, siódme w sezonie i drugie z rzędu. We wtorek cieszył się z sukcesu w Lillehammer. "Po tym, co dziś pokazał Kamil, zaczyna brakować słów na jego wyczyny. Wydawało się, że już jest na najwyższym poziomie, a on dzisiaj znowu zaskoczył i tą granicę niemożliwego przesunął jeszcze o kawałek" - zaznaczył w swoim wpisie na Facebooku Małysz, który pełni obecnie funkcję dyrektora PZN ds. skoków i kombinacji norweskiej. Stoch w czwartek, jako jedyny z całej stawki w obu seriach skakał z belki startowej numer jeden. Pozostali zawodnicy oddawali próby z wyższego o jeden stopień rozbiegu. W pierwszej serii rekord skoczni ustanowił Robert Johansson - 145,5 m, ale Polak chwilę później wylądował o pół metra dalej od Norwega. "Skok w pierwszej serii, odpowiedź na rekord skoczni Johanssona, to był majstersztyk. Trochę bałem się przed tą próbą. Widząc, co się dzieje i jakie są warunki, martwiłem się, by ustał swój skok. Ale sam Kamil zbytnio się nie przejął. Stwierdził, że można tu skoczyć i bezpiecznie wylądować nawet 150 metrów" - zapewnił słynny w przeszłości skoczek. Stoch, trzykrotny mistrz olimpijski, do 245 pkt powiększył przewagę w klasyfikacji generalnej PŚ nad drugim Niemcem Richardem Freitagiem i do 87,6 pkt nad Johanssonem w Raw Air. Rywalizację w rozgrywanym na czterech norweskich obiektach cyklu zakończą weekendowe zmagania na mamucim obiekcie w Vikersund. Małysz nie ma wątpliwości, że kibice zobaczą tam kolejny popis Stocha. "Aż strach pomyśleć, co będzie wyczyniał w Vikersund, gdzie teraz się przenosimy" - zakończył swój wpis dyrektor PZN ds. skoków i kombinacji norweskiej.