- Powiem szczerze, że się popłakałem po raz kolejny, bo to się nie zdarzyło dosyć dawno, żeby znów zagrali Mazurka Dąbrowskiego - mówił Małysz na antenie TVP po pierwszym w karierze triumfie Kubackiego w PŚ. To było pierwsze indywidualne zwycięstwo któregoś z naszych skoczków w bieżącym sezonie. I to w miejscu, gdzie Małysz i Stoch zdobyli złote medale mistrzostw świata, a polska drużyna, z Kubackim w składzie, cieszyła się z brązu światowego czempionatu. - Czekaliśmy długo i w końcu Dawid wygrał, Kamil trzeci, super! - mówił niezwykle wzruszony Małysz. - Mógłbym powiedzieć, że w końcu, bo Dawid zawsze ten drugi skok gdzieś tam troszkę psuł. W końcu skoczył tak, jak powinien skoczyć. Oczywiście Kobayashi zepsuł skok, więc to też ułatwiło całe zadanie - mówił Orzeł z Wisły. - Ale Kamil - awans, Piotrek - awans i w końcu cała szóstka w finale. Na tym nam zależało - dodał. - Byłem spokojny, gdy widziałem jak Ryoyu skoczył. Później już tylko Dawid stał na rozbiegu, a my nie możemy mu pomóc stojąc gdzieś obok. On musi to wytrzymać. Jest teraz w bardzo dobrej formie, jest mocny. Myślę, że to jego przełom - podkreślił były znakomity skoczek. - Dawid się cały czas nakręca, robi swoją robotę, idzie do przodu. Wie, że może, a to bardzo go upewnia w tym, co robi. Zaczyna się robić nieobliczalny, tak jak do tej pory był Kobayashi - mówił dyrektor reprezentacji Polski. W niedzielnym konkursie po raz pierwszy w sezonie sześciu Polaków wystąpiło w serii finałowej. Przełom całej ekipy? - Większego impulsu już być nie mogło. Mamy zwycięstwo, trzecie miejsce, sześciu Polaków w finale. Myślę, że to bardzo mocno zmobilizuje tych chłopaków, którzy dzisiaj zapunktowali - ocenił Małysz. - Gdyby tutaj nie było przełomu, byłaby krytyka. A tego się obawiamy, bo potrzebujemy przede wszystkim spokoju - zaznaczył. Przed naszymi skoczkami upragnione konkursy w Zakopanem, już w najbliższy weekend. Tam zawsze atmosfera jest magiczna, a trybuny szczelnie wypełnione. - Teraz Zakopane, aż się boję, co tam się będzie działo. Podeszli do mnie Norwegowie i pytali, czy po tym zwycięstwie będą pełne trybuny. Ja mówię: nawet bez tego byłyby pełne trybuny. Ale teraz już sobie nie wyobrażam, co się będzie działo - podsumował Małysz. WS