Skoczkowie zimą rywalizują co tydzień, a czasem nawet częściej. Sezon jest intensywny, jak zatem utrzymać dobrą formę fizyczną w każdy weekend? Jak podkreśla w rozmowie z Polskim Radiem były fizjoterapeuta polskiej kadry Rafał Kot, zabiegów nie może być za wiele. - Nie robi się żadnej odnowy biologicznej między pierwszym a drugim dniem startów. Sauna, masaże czy jakieś inne zabiegi wpływają demobilizująco na tonus mięśniowy. To się robi dopiero po zawodach. Jeśli zawodnik nie ma żadnych urazów, przeciążeń, to po prostu nie robi się nic. Jego organizm jest na tyle mocny, że sobie z tym wszystkim radzi. Jeśli jednak zawodnicy mają jakąś potrzebę, to indywidualnie zgłaszają się do fizjoterapeuty, który wtedy stosuje to co trzeba - zabiegi, masaże czy terapię manualną. Kot zdradza też, co może zrobić fizjoterapeuta w wypadku skoczka poobijanego bądź takiego, który odczuł duże przeciążenia. - Przede wszystkim - jeśli jest możliwość krioterapii - chłodzimy, to bardzo dobrze działa. Ewentualnie można stosować nie masaż, a tzw. wcierkę z jakichś balsamów, żeli, maści, które spowodują regenerację tych mięśni. Skoczkowie do Azji polecieli tylko na kilka dni, a tuż po konkursach wracają do Europy. Przygotowanie się do startu w tak odległym miejscu to spore wyzwanie dla organizmu. - Tu są różne szkoły, bo reprezentacje różnie do tego podchodzą - mówi Kot. - Dobrze jest troszeczkę przestawić się na ten azjatycki cykl dobowy. Zaczyna się to już od podróży samolotem, która trwa 12 godzin - wtedy trzeba tak wyregulować sen, żeby powoli dostosowywać się w trakcie lotu do czasu japońskiego. Wtedy jest dużo łatwiej. Nie jesteśmy ani za bardzo zaspani ani za bardzo zmęczeni. To już indywidualnie regulują sztaby fizjoterapeutów, trenerów. Część zawodników nie robi nic, po prostu jadą, co będzie to będzie i dobrze to znoszą, ale są też tacy, których dopada kryzys. Ten kryzys nie dopadnie pierwszego dnia, może się pojawić drugiego czy trzeciego, czyli wtedy gdy już odbywają się zawody. Rafał Kot w reprezentacji Polski przez kilka lat współpracował m.in. z Adamem Małyszem. Jak się okazuje, wiślanin nieźle radził sobie z przystosowaniem się do azjatyckiego rytmu dobowego, choć fizjoterapeuta zauważa, że nierealne jest idealne przejście tego procesu. - To zmiana strefy czasowej, inna część świata i przejść bezbólowo się tego nie da. Można zminimalizować straty, jakie ponosi organizm w czasie aklimatyzacji. Z Adamem pilnowaliśmy się już podczas lotu. Dostawał coś przeciwzakrzepowego, żeby nie było zastojów żylnych w kończynach. To jest bardzo ważne, żeby one potem pracowały tak jak powinny. Też już w samolocie ten cykl dobowy był dopasowywany. Adam wiedział, kiedy w samolocie ma się położyć spać, kiedy nie, a potem to będzie procentowało. Adam się dość dobrze aklimatyzował - kończy Kot. Do Japonii wybrało się sześciu polskich skoczków - Kamil Stoch, Piotr Żyła, Dawid Kubacki, Jakub Wolny, Stefan Hula i Maciej Kot.