Pierwsza seria pokazała, że Japończyk Kobayashi skacze w zupełnie innej lidze. Zawodnik z Kraju Kwitnącej Wiśni osiągnął zdecydowanie najdłuższą odległość (136,5 m), co przełożyło się na notę wyższą od drugiego Stefana Krafta o 10,2 pkt. Polskich kibiców najpierw bardzo zasmucił Piotr Żyła, świetnie dysponowany na początku sezonu, który w TCS zaczął miewać wahania formy. Skoczek z Wisły skoczył zaledwie 113 m i został wręcz ośmieszony przez Timiego Zajca (130 m). Najlepiej z Orłów spisał się Kamil Stoch (126,5 m, 7. miejsce), a ostatnie miejsce w dziesiątce wywalczył Dawid Kubacki (130 m), któremu bardzo dużo punktów odjęto za korzystny wiatr. Z przedostatniej pozycji do finału awansował Stefan Hula, a poza Żyłą przepadł także Jakub Wolny (34.). W serii finałowej zupełnie bezbarwnie spisał się Hula, długo na prowadzeniu był Czech Roman Koudelka, którego wyprzedzili dopiero Richard Freitag, a następnie zamykający drugą dziesiątkę Killian Peier. Wtedy przyszedł czas na Kubackiego, który zasmucił polskich kibiców. Zawodnik z Nowego Targu wylądował zaledwie na 116 m i po swoim skoku spadł na 9. miejsce, co oznaczało pożegnanie się z podium TCS przed ostatnim konkursem w Bischofshofen. Lepiej spisał się Kamil Stoch, który po locie na 131 m poprawił się o dwie pozycje i zakończył zawody na 5. miejscu - co daje mu lokatę tuż za podium w "generalce" TCS.Nieosiągalną dla rywali formę znów zademonstrował Ryoyu Kobayashi, który w finale, z zerowej belki startowej, przypieczętował siódmy triumf w dziesiątym konkursie w tym sezonie po skoku na 131 m. Drugie miejsce, ze stratą 12,8 pkt, zajął Austriak Stefan Kraft, a trzecie Norweg Andreas Stjernen. Miejsc w finale nie utrzymali Dawid Kubacki, który spadł z 10. na 18. pozycję, a w klasyfikacji generalnej wypadł z podium na siódmą lokatę oraz słabo dysponowany Stefan Hula, sklasyfikowany na ostatnim 30. miejscu. I seria konkursu: W związku ze sprzyjającymi warunkami wietrznymi, zawody rozpoczęły się z pierwszej belki. Już w drugiej parze, rywalizującej w systemie KO, wystąpił Kamil Stoch. Orzeł z Zębu pofrunął na 126,5 m, imponująco odpowiadając na próbę Clemensa Aignera, który wylądował na 119,5 m. Polak naturalnie pokonał Austriaka, a w dodatku dzięki wysokim notom za styl otrzymał notę 119,2 pkt (przy 98,1 pkt Aignera). W czwartej parze na belce usiał drugi z Polaków Jakub Wolny, który skakał przy słabszym wietrze z przodu (116,5 m; 99,4 pkt). Lepszy okazał się Bułgar Władimir Zografski, osiągając dokładnie punkt konstrukcyjny skoczni (120 m; 103,6 pkt) i pokonał Polaka w bezpośredniej rywalizacji. Kapitalny skok, najdłuższy w zawodach oddał Robert Johansson (129 m), ale po zliczeniu rekompensaty za wiatr minimalnie przegrał o 0,2 pkt z Kamilem Stochem. Koszmarnie spisał się Piotr Żyła, oddając fatalny skok na 113,5 m. Najzdolniejszy ze Słoweńców Timi Zajc nie mógł zmarnować takiej szansy, a w dodatku oddał imponujący skok na 130 m, zostając przy tym nowym liderem konkursu. Niedużą stratę do najlepszych miał wicelider TCS Markus Eisenbichler (129 m; 114,2 pkt), który wygrał rywalizację z Philippem Aschenwaldem, a Austriak przewodził liście pięciu najlepszych przegranych. W dziewiątej parze wysoko nad zeskokiem leciał Stefan Hula, ale to nie przełożyło się na odległość (120 m;, 100,8 pkt). W podobnym miejscu lądował Antti Aalto, ale dokładny pomiar wskazał, że Fin osiągnął trzy metry mniej i to Polak wszedł do serii finałowej. Po skokach dwudziestu zawodników prowadził Słoweniec Timi Zajc, przed Kamilem Stochem oraz Robertem Johanssonem. Wybornej formy wciąż nie może odzyskać pierwszy lider tegorocznego cyklu PŚ Jewgienij Klimow. Rosjanin przegrał walkę w parze z Japończykiem Yukiyą Sato, który "odpalił" 129 m i wskoczył na drugie miejsce, przed Stocha. Nadspodziewanie dobrze zaprezentował się multimedalista olimpijski Simon Ammann. Szwajcar osiągnął odległość 125 m i zameldował się w czołówce. Chwilkę trzeba było czekać na kolejny "pocisk", który ze swoje arsenału wypuścił Richard Freitag. Niemiec poszybował na 128 m, co dało mu piąte miejsce. Po 30 skokach na prowadzeniu nadal pozostawał Zajc, przed Japończykiem Sato i Stochem. Fenomenalny skok, najdłuższy w konkursie, zaprezentował Andreas Stjernen. Norweg o metr przekroczył barierę 130 m i został nowym liderem konkursu, spychając Stocha poza podium. Mocno o odległość powalczył także Stefan Kraft. Austriak "szarpnął" na 129,5 m i, doliczając punkty za noty oraz bonifikatę za warunki wietrzne, pozwoliło mu to przedrzeć się na czoło stawki. Rywalowi dalekiej odległości pozazdrościł Stephan Leyhe. Niemiec po skoku na 129 m wyprzedził Stocha, plasując się na czwartym miejscu. W ostatniej "polskiej parze" zaprezentował się najlepszy z Orłów Dawid Kubacki, który musiał odpowiedzieć na słaby skok Słoweńca Roka Justina (117 m). Skoczek z Nowego Targu pofrunął na 130 m, ale odjęto mu aż 15,5 pkt za wiatr, przez co z notą 118 pkt wylądował dopiero na ósmym miejscu (strata 8,8 pkt do lidera Krafta). W 22. parze przepadł Andreas Wellinger. Niemiec nie doleciał do 120 m (118,5 m) i bardzo wyraźnie przegrał ze Szwajcarem Killianem Peierem (127 m). W przedostatniej parze wiele obiecywano sobie po Romanie Koudelce. Czech awansował do serii finałowej, ale skok na 123 m właściwie pogrzebał jego szanse na wysokie miejsce w całym TCS. Kończący rywalizację lider "generalki" Ryoyu Kobayashi udowodnił, że jest poza zasięgiem wszystkich rywali. Odległość 136 metrów, krótsza tylko o półtora metra od rekordu skoczni, pozwoliła mu znokautować rywali na półmetku rywalizacji. Przewaga Japończyka nad drugim Kraftem wynosiła 10,2 pkt. Podium uzupełniał Norweg Stjernen. Po pierwej serii najwyżej notowany z Polaków był Stoch (7. miejsce), kolejnym Kubacki (10. miejsce), a ostatnim z Orłów z awansem do drugiej serii Hula (29.). Pierwszej serii nie przebrnęli Piotr Żyła oraz Jakub Wolny. W gronie pięciu szczęśliwych przegranych ("lucky loserów") znaleźli się Jewgienij Klimow, Philipp Aschenwald, David Siegel, Manuel Fettner oraz Andreas Wellinger. Wyniki Polaków w pierwszej serii: Kamil Stoch 119,2 pkt (126,5 m) - Clemens Aigner 98,1 pkt (119,5 m) - awans Stocha (7. miejsce) Jakub Wolny (34.) 99,4 pkt (116,5 m) - Władimirem Zografskim 103,6 pkt (120 m) - awans Zografskiego Piotr Żyła (42.) 90,7 pkt (113,5 m) - Timi Zajc 122,1 pkt (130 m) - awans Zajca Stefan Hula 100,8 pkt (120 m) - Antti Aalto 93 pkt (117 m) - awans Huli (29.) Dawid Kubacki 118 pkt (130 m)- Rokiem Justinem (117 m) - awans Kubackiego (10.) II seria konkursu: Rywalizację w serii finałowej rozpoczął z pierwszej platformy startowej Norweg Johann Andre Forfang (123,5 m), a tuż po nim na belce usiadł Stefan Hula. Niestety zawodnik ze Szczyrku ponownie spisał się bardzo przeciętnie, lądując na 112 m i spadając na ostatnie miejsce. Polaka wyprzedził nawet Jan Hoerl, mimo że Austriak lądował dwa metry bliżej. Nagle zaczął słabnąć wiatr, co na własnej skórze odczuli Karl Geiger, a zwłaszcza Zografski, który otrzymał zaledwie 0,9 pkt binifikaty. Mimo gorszego noszenia, na prowadzenie wyszedł Manuel Fettner po skoku na 122,5 m (219,6 pkt) i przewodził klasyfikacji po próbach dziesięciu z trzydziestu zawodników. Granicy zielonej linii nie osiągnął jeden ze szczęśliwych przegranych Klimow, ale odległość 120,5 m plus noty pozwoliła mu wskoczyć na drugie miejsce.Zdecydowanie lepiej spisał się Koudelka, w stosunku do pierwszej serii poprawił się o dwa metry (125 m) i został nowym liderem serii finałowej. Koudelka długo przewodził klasyfikacji, a prowadzenie stracił dopiero na rzecz Freitaga (125 m). Niemiec po skoku na 125 m o 1,6 pkt wyprzedził rywala z Czech. Drugą dziesiątkę, trochę szczęśliwie, na prowadzeniu ukończył Killian Peier. Szwajcar okazał gest zadowolenia, gdy okazało się, że o 0,6 pkt wyprzedził Freitaga. Najlepszą "10" finału na Bergisel rozpoczął Dawid Kubacki. Niestety nasz Orzeł nie zaimponował odległością, lądując zaledwie na 116 m. To oznaczało, że reprezentant Polski - przed tym konkursem na podium TCS - spadł dopiero na 9. miejsce.Wiejący wiatr na buli, przekraczający dopuszczane wskaźniki, wstrzymał na belce Daniela Hubera. Po kilku minutach przerwy Austriak ruszył z progu z wydłużonego rozbiegu (3 belka), ale nawet nie dofrunął do zielonej linii (121 m). Przyszedł czas na Kamila Stocha i Polak spisał się doskonale. Nasz lider doleciał do 131 m, co po odjęciu punktów za wydłużony rozbieg oraz rekompensatę za wiatr, wystarczyło do objęcia prowadzenia o 3,5 pkt nad Peierem. I zaczęło się odliczanie, ilu zawodników nie wyprzedzi Stocha. Ta sztuka nie udała się po obniżeniu belki na pierwszą Japończykowi Sato, ale Niemiec Leyhe po locie na 127,5 m już wyprzedził Orła z Zębu o pięć punktów. Drugą próbę zepsuł Słoweniec Zajc i na górze skoczni pozostało już tylko trzech skoczków. Norweg Stjernen poleciał na 126 m, co wystarczyło mu do objęcia prowadzenia. Jeszcze piękniej spisał się Kraft, który nie pozostawił złudzeń, że będzie stał na podium. Po locie na 130,5 m przedarł się na pierwsze miejsce i wszystko pozostawało w nogach Ryoyu Kobayashiego. Japończyk, lider "generalki" PŚ i TCS, znów zawstydził wszystkich rywali, lądując z zerowej belki na 131 m i tym samym wygrał trzeci z rzędu konkurs w Turnieju Czterech Skoczni. Czołówka konkursu w Innsbrucku: 1. Kobayashi, 267 pkt (136.5 m; 131 m) 2. Kraft 254,2 (129.5; 130.5) 3. Stjernen 242,7 (131.; 126) 4. Leyhe 239,1 (129; 127.5) 5. Stoch 234,1 (126.5; 131) ...18. Kubacki 216,5 (130; 116) 30. Hula 186,4 pkt (120; 112)