Produkcja śniegu trwa od ponad miesiąca, chociaż był moment, który zaniepokoił organizatorów. - Zepsuło się jedno z dwóch urządzeń, ale teraz już wszytko działa jak należy. Mamy też możliwość skorzystania ze śniegu zgromadzonego na jednym ze stoków alpejskich w Szczyrku, więc wprawdzie niemal na ostatnią chwilę, ale wszystko będzie gotowe do przeprowadzenia zawodów - zapewniła Baczkowska. W przygotowaniu skoczni bierze udział około dwudziestoosobowa ekipa. - Pokrywę układają i ubijają dwa duże ratraki, z Kubalonki przyjechał też mały ratrak, który zajmie się przygotowaniem śniegu w rejonie progu. W tym roku mamy o tyle łatwiejsze zadanie, że wybudowano tam drogę, więc ciężarówki mogą dowozić śnieg bezpośrednio w okolicę progu. Natomiast nad idealnym stanem zeskoku, czyli ostatnią fazą przygotowań, popracują już tradycyjnie tzw. deptacze - wyjaśniła kierownik wiślańskiej edycji PŚ w skokach narciarskich. Dużo wcześniejsze przygotowanie skoczni przy temperaturze wahającej się w ciągu dnia w okolicach nawet 20 stopni, np. przy użyciu armatek i nałożenie dużo grubszej warstwy śniegu nie jest jednak możliwe. - Chociaż z użyciem środków chemicznych by się to udało, to jednak przepisy FIS określają konkretną grubość pokrywy, która w przypadku skoczni z igielitem wynosi 35 cm. Gdyby nałożyć i zostawić wyższą to dużo pracy kosztowałoby nas zeskrobanie - wyjaśniła Baczkowska. Ekipy liczyły na to, że uda się wcześniej przyjechać do Wisły, aby potrenować. - Miało tak być, jednak pogoda sprawiła, że stało się inaczej. W tym momencie chcielibyśmy, aby skocznia była gotowa na dwa dni przed zawodami. Jeżeli nam się to uda, to wszystkie zespoły, które zgłoszą taką chęć, zostaną do treningu dopuszczone, bo najlepszą formą sprawdzenia czy skocznia jest dobrze przygotowana, jest wpuszczenie skoczków. Wtedy wychodzą ewentualne niedociągnięcia i jest czas, żeby je jeszcze poprawić - zaznaczyła. Skoro aura jest tak bardzo kapryśna, to może też spaść ulewny deszcz lub powiać halny. Czy to mogłoby zniweczyć starania organizatorów? - Wszystko zależy, kiedy takie załamanie pogody by przyszło. Wbrew pozorom podczas przygotowań opady bardzo pomagają, ponieważ i tak musimy wtedy pompować w śnieg hektolitry wody. Ciepły wiatr natomiast dobry nie jest, ale gdy pokrywa jest dobrej jakości, to również nie stanowi problemu - podkreśliła Baczkowska. Podczas ubiegłorocznego konkursu niektórzy skoczkowie narzekali, że było zbyt twardo. - Zgadza się, nawet musieliśmy, zresztą z powodzeniem, popracować nad zmiękczeniem zeskoku. Gdyby obiekt był źle przygotowany, te zawody po prostu by się nie odbyły i FIS nie przyznałby nam organizacji kolejnej edycji i to w tym samym terminie - tłumaczyła. Jesienią ubiegłego roku skocznia im. Adama Małysza wyposażona została w tory lodowe. - Drugi raz z rzędu mamy więc pełen komfort, ponieważ w tych warunkach naprawdę dobre przygotowanie i utrzymanie innych niż lodowe torów najazdowych graniczyłoby z cudem. Do tego podczas samych zawodów nad ich jakością czuwać będą przedstawiciele producenta, co daje pewność, że również ten element będzie na najwyższym poziomie - podsumowała Baczkowska. Podczas inaugurującego PŚ 2018/19 weekendu w Wiśle odbędą się zmagania drużynowe w sobotę 17 listopada oraz indywidualne dzień później.