Trener polskiej ekipy Stefan Horngacher nie krył złości z powodu przytrzymania Stocha. Sam skoczek przyznał, że zaskoczyła go ta sytuacja. - Jest już 45. sekunda, no i potem zazwyczaj pojawia się czerwone światło i mogę zejść. Już nawet taki delikatny ruch zrobiłem, a tu nagle zapaliło się zielone światło... - relacjonował Kamil Stoch. - Ale cóż, różne dziwne rzeczy się dzieją, w skokach też i trzeba się dostosować. Lider naszej ekipy miał powody do radości wcześniej, gdy nasi reprezentanci zdeklasowali rywali w konkursie drużynowym. - Tego już nie szło zepsuć - śmiał się Kamil Stoch, który tym razem miał ułatwione zadanie, bo znakomicie spisali się Piotr Żyła i Jakub Wolny. - Piotrek z Kubą zrobili dzisiaj taką robotę, że mogłem spokojnie siedzieć na górze, a potem wstać na progu - skomentował. - Zawsze będzie coś do poprawy, ale dzisiaj zmagałem się z dobrym czuciem na pozycji najazdowej. To jest kwestia treningu - powiedział. Kwalifikacje miały szczególne znaczenie, bo będą wliczane do klasyfikacji "Willingen Five". Ten, kto uzyska najwyższą notę łączną z obu konkursów i kwalifikacji, otrzyma premię w wysokości 25 tys. euro. Przed rokiem był to właśnie Stoch. Po kwalifikacjach traci do lidera - Markusa Eisenbichlera 16,3 pkt. - Taka strata nie ma znaczenia - ocenił w kontekście dwóch konkursów w sobotę i niedzielę.