"Przede wszystkim skupialiśmy się na swojej pracy. Dzisiaj były bardzo trudne zawody. Warunki były bardzo trudne, zmieniał się wiatr, jego kierunek i siła. Publiczność bardziej chciała, żeby wygrali gospodarze, co jest naturalne, a ja cieszę się, że my w tym wszystkim potrafiliśmy się odnaleźć, że każdy z nas znalazł system na to dzisiejsze skakanie i każdy z nas zrobił to, co do niego należało" - mówił Stoch, cytowany przez portal skijumping.pl. "Biało-czerwoni" zdobyli w sobotę 931,5 pkt, wyprzedzając Austrię (919,2) i Niemców (910,7). "Jak już mówiłem były to trudne zawody ze względu na zmieniający się wiatr. Sędziowie też mieli utrudnione zadanie, żeby dopasować belkę, ponieważ siedząc na belce zawodnik miał zupełnie inne warunki niż w momencie jak potem leciał w powietrzu. Koniec końców uważam, że zawody i tak były bardzo interesujące i stały na wysokim poziomie" - stwierdził zwycięzca ostatniego Turnieju Czterech Skoczni. To drugie zwycięstwo "Biało-czerwonych" nie tylko w tym sezonie, ale w ogóle w historii konkursów drużynowych Pucharu Świata. Wcześniej Polacy triumfowali w Klingenthal. Stoch, który skakał jako czwarty w polskiej ekipie i ostatni ze wszystkich, w obu seriach trafiał na słabsze warunki, ale szczególnie w drugiej były one niekorzystne. Do utrzymania prowadzenia zawodnikowi z Zębu wystarczała odległość 122,5 metra, a on poszybował na 126,5 metra. "Skok był najlepszy, jaki wykonałem podczas tych dwóch dni tutaj. Po wyjściu z progu czekałem aż dostanę trochę wiatru pod narty, aż mnie wyniesie trochę wyżej, natomiast czułem tylko jak mnie ciśnie w dół. Wiedziałem więc, że warunki są kiepskie. Udało się jednak dolecieć, a nawet minąć zieloną linię i z tego byłem zadowolony" - powiedział lider PŚ. Czy ta zielona linia, którą skoczkowie widzą podczas próby, bardziej im pomaga czy przeszkadza? "Zależy kiedy. Jeżeli trudno do niej dolecieć, to deprymuje, natomiast w momencie, kiedy skoki są dobre i ta linia tylko śmiga pod nami, to nawet jej czasami nie zauważam" - odpowiedział Stoch.