Kryształowa Kula za triumf w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata tym razem nie była dla Stocha na wyciągnięcie ręki. Polak w "generalce" zajął piąte miejsce, a wyprzedził go m.in. rodak Dawid Kubacki. Patrząc z kolei na najważniejsze turniejowe rozgrywki, to Polacy pokazali plecy rywalom. Najpierw Kubacki zwyciężył w prestiżowym Turnieju Czterech Skoczni, z kolei Stoch zajął pierwsze miejsce w skróconym cyklu Raw Air rozgrywanym na norweskich obiektach. Takie sukcesy napędzaj Stocha, by jeszcze nie składać broni. Nasz najbardziej utytułowany skoczek, w historii w swojej imponującej kolekcji trofeów, nie ma jeszcze tylko złotego medalu mistrzostw świata w lotach. Ów czempionat miał zakończyć miniony sezon, ale został przeniesiony na grudzień. Nowy termin Stoch traktuje w kategoriach wyzwania, co przyznał w długiej rozmowie na łamach "Przeglądu Sportowego". W tym samym wywiadzie został także poruszony temat przyszłości "Orła z Zębu", w jakiej roli widzi się po odłożeniu nart na półkę. Okazuje się, że powołanie kilka lat temu wespół z żoną Ewą własnego klubu KS Eve-nement Zakopane, miało kilka wymiarów. Jednym z nich było stworzenie dla siebie pola pod przyszłą aktywność. - Jest tam coraz więcej młodych zawodników i kiedyś chciałbym się w nim bardziej udzielać. To znaczy pomagać przyszłym mistrzom, przekazywać im doświadczenie i wiedzę. Inna sprawa, że skoki się zmieniają i to, co powiem młodym dzisiaj, może za dziesięć lat nie będzie aktualne - stwierdził Stoch. W końcu został zapytany wprost, w jakiej dokładnie roli widzi swoją aktywność. Odparł konkretnie i swoją odpowiedź od razu uzasadnił. - Bardziej trener. Nie jestem dobrą osobą do organizacji. Potrzebuję, żeby ktoś myślał za mnie. Jestem bardziej człowiekiem, który wykonuje polecenia, a nie zleca. Rola trenera wiąże się z kwestiami organizacyjnymi, więc tutaj będę miał pole do rozwoju - wyjaśnił Stoch w rozmowie z red. Kamilem Wolnickim. Art