W piątek Stoch był dopiero piąty i stracił 55 punktów do lidera cyklu Stefana Krafta, bo Austriak wygrał. Przed ostatnimi zawodami indywidualnymi tego sezonu w klasyfikacji generalnej Polak traci 86 punktów. Finałowe zawody - w niedzielę, a można w nich zdobyć 100 punktów. - Uważam, że już jest pozamiatane, choć oczywiście matematyczne szanse jeszcze są i będę się na pewno starał - obiecał. Dwukrotny mistrz olimpijski uważa także, że teraz to on znajduje w lepszym psychologicznie położeniu niż Kraft, ponieważ "zejdzie ze mnie presja". - I będę mógł bardziej cieszyć się tym, co robię i latać najdalej, jak tylko będę potrafił. Nie jest tak, że walka o Kryształową Kulę mnie dzisiaj nie usztywniła. Oczywiście było dużo emocji i popełniłem kilka błędów - dodał. Najtrudniej mu wyeliminować zbyt późne odbicie z progu. To problem, z którym zmaga się przez całą swoją karierę. - Przez to zabrakło szybkości przelotowej w końcówce, czyli tam, gdzie jej najbardziej potrzeba. Zrobiłem to, co mogłem i zająłem piąte miejsce. Tej energii z progu mi później brakuje. Czy to da się poprawić? Chyba już nie - powiedział Stoch. Mimo wszystko lider polskiej kadry jest pozytywnie nastawiony. Cieszą go dalekie skoki i z występu na Letalnicy czerpie sporo radości. - Jestem po tym sezonie bardzo szczęśliwy. Czasami tak bywa, że jak coś nie gra, z techniką nie jest idealnie, to także z prędkością nie jest najlepiej. Tak było teraz, ale naprawdę nie mam co narzekać - podkreślił zwycięzca siedmiu indywidualnych konkursów bieżącego cyklu PŚ i triumfator Turnieju Czterech Skoczni 2016/17. Polak pochwalił też Krafta: - Zrobił niesamowitą pracę i wielkie gratulacje, bo oddał dwa znakomite skoki. Na sobotę zaplanowane są zawody drużynowe. - Plan jest cały czas taki sam - robić po prostu to, co umiemy robić najlepiej - zaznaczył. Piątkowe zawody wygrał Kraft po skokach na 243 i 240,5 m, a za nim znalazło się dwóch Niemców - Andreas Wellinger (235 i 235 m) oraz Markus Eisenbichler (243,5 i 236 m). Przed Stochem (229,5 i 227 m) był jeszcze japoński weteran Noriaki Kasai. Piotr Żyła zajął siódme miejsce, dzięki czemu powrócił do czołowej dziesiątki klasyfikacji Pucharu Świata w lotach. Po konkursie był zadowolony ze swoich lotów, choć przyznał, że w drugiej próbie nie miał najlepszych warunków i trudno było mu "odlecieć". Zapytany o to, czy są rezerwy przed "drużynówką", odparł: - Tak, rezerwy zawsze są, ale podstawa, to skakać swoje. Przyznał, że szanse Kamila Stocha na odrobienie straty do Stefana Krafta są niewielkie. - Będzie ciężko. To jest sport i tak naprawdę nigdy nic nie wiadomo aż do zakończenia zawodów. Po ciuchu jeszcze wierzę, że może się jakoś poukłada.