Zawodnicy musieli liczyć nie tylko na swoją dobrą formę, ale i sprzyjające warunki, bo choć wiatr teoretycznie niemal cały czas był korzystny, to nie dla każdego w takim samym stopniu. Z tej "wietrznej ruletki" zwycięsko wyszedł Forfang, który zameldował się na pierwszym miejscu po skoku na 130 m. O metr dalej pofrunął jego rodak Daniel-Andre Tande, lecz osiągnął niższą łączną notę i był drugi. Trzecie miejsce padło łupem Austriaka Daniela Hubera. Najlepszy z "Biało-Czerwonych" Kamil Stoch był 11. Polscy kibice, po pierwszej sesji treningowej, mogli liczyć na znacznie więcej. "Orzeł z Zębu" był jej bezapelacyjnym zwycięzcą. Stoch wręcz "przeskoczył" skocznię - wykorzystując świetne warunki pofrunął na 142. metr, ustanawiając tym samym nieoficjalny rekord skoczni (rekordzistą obiektu w Rosji jest Norweg Johann Andre Forfang, który w 2017 roku pofrunął na odległość 141,5 metra). Pewną wątpliwość zasiała próba Stocha z drugiego treningu - Polak uzyskał odległość 104 m i został sklasyfikowany na 42. pozycji. Więcej na temat treningów przeczytasz <a href="https://sport.interia.pl/skoki-narciarskie/news-ps-w-skokach-swietny-i-fatalny-skok-kamila-stocha-w-treninga,nId,3373789" target="_blank">TUTAJ</a>. Poza Stochem w sobotnim konkursie zobaczymy także pięciu innych Polaków. Dawida Kubackiego (23. w kwalifikacjach), Piotra Żyłę (29.), Jakuba Wolnego (32.), Macieja Kota (40.) oraz Klemensa Murańkę (48.). Stefan Hula uplasował się na 51. miejscu. Do awansu zabrakło mu 0,4 pkt. Czołówka kwalifikacji: Przebieg kwalifikacji: Zawodnicy rozpoczęli zmagania z platformy numer pięć, przy korzystnym wietrze. Jako pierwszy na belce pojawił się Wadim Szyszkim, który osiągnął 97 m. Tuż po nim skok powinien oddać Aleksandr Bażenow, lecz został zdyskwalifikowany (podobnie jak później Amerykanin Kevin Bickner). Siódmy numer startowy należał do Klemensa Murańki. Polak spisał się przeciętnie - osiągnął 105,5 m i długo nie mógł być pewny awansu do pierwszej serii konkursowej. Pierwszym zawodnikiem, który zbliżył się do punktu konstrukcyjnego (120 m) był Niemiec Stephan Leyhe - skoczył 119,5 m. Po chwili wyprzedził go reprezentant Bułgarii Władimir Zografski, szybując na 125,5 m. Z czasem wiatr zaczął krzyżować szyki poszczególnym zawodnikom. Włoch Alex Insam trafił na fatalne warunki, przez co skoczył tylko 95,5 m, a występujący po nim Roman Koudelka obejrzał czerwone światło i musiał opuścić belkę. Warto było poczekać - niezła próba na odległość 111 metrów zapewniła mu miejsce w konkursie. Kibice ożywili się ponownie, gdy na fotel lidera wskoczył przedstawiciel gospodarzy Jewgienij Klimow. Rosjanin dobrze trafił na progu, złapał noszenie i osiągnął 132 m. Po kilku minutach tuż za Klimowem uplasował się Słoweniec Tilen Bartol - 125,5 m. Drugim z "Biało-Czerwonych" był Jakub Wolny, który - podobnie jak Koudelka - zobaczył czerwone światło. Szybko jednak pojawił się na rozbiegu i jak Czech zakwalifikował się do zawodów (113 m). Nieco gorzej spisał się Stefan Hula - skoczył 108 m, co dało awans do I serii Murańce. Hula był natomiast trzeci na liście oczekujących. Klimowa zepchnął na drugą lokatę oznaczony numerem 39 rekordzista obiektu - Johann Andre Forfang, szybując na odległość 130 m. Na pecha mógł narzekać Maciej Kot - miał drugie najsłabsze warunki w całej stawce, mocno chwiało go podczas lotu, ale 107,5 m dało mu kwalifikację. Kolejnym Polakiem był Piotr Żyła, który z łatwością awansował do konkursu (112,5 m). Zmagania najlepszej dziesiątki zainaugurował reprezentant Austrii Daniel Huber, którym skokiem na 131 m zapewnił sobie drugą lokatę. Tuż po nim zaprezentował się Dawid Kubacki, skacząc 120 m. Ostatnim naszym zawodnikiem był Kamil Stoch. Tuż przed nim swój skok oddał Timi Zajc, choć skokiem trudno to nazwać. Słoweniec źle trafił z warunkami i wręcz ześlizgnął się z progu, osiągając zaledwie 94 m. Na szczęście Stoch nie miał takich problemów i skoczył 126,5 m. Czołówka nie spisała się na miarę oczekiwań. Udany skok oddał tylko Daniel-Andre Tande (131 m i druga lokata). Wygrał więc jego rodak - Forfang. Tomasz Brożek