W sobotę w Wiśle Ziobro lądował na 125 i 123,5 m. W klasyfikacji generalnej PŚ jest 35 z 29 punktami. - Dobre skoki, choć ten pierwszy mógł być trochę lepszy. Nie jestem z niego do końca zadowolony, bo coś w nim nie zagrało. Potrafiłbym lepiej skoczyć. A ten drugi skok wydawał się całkiem w porządku, ale przy tak "hardcorowo" nisko ustawionym rozbiegu ciężko cokolwiek zrobić - mówił o swoich skokach w sobotnim konkursie Ziobro. Nasz skoczek rozpoczął sezon od udanych startów w Pucharze Kontynentalnym. Potem pojechał z pierwszą reprezentacją na Turniej Czterech Skoczni, a jego forma rośnie. - Rozwój jest. To nie jest tak, że dochodzisz do pewnego momentu i już jesteś najlepszy, bo zawsze ktoś może cię jeszcze wyprzedzić. Jest 20 zawodników, którzy w każdym momencie mogą wygrać konkurs Pucharu Świata. Cały czas trzeba się rozwijać i pracować - powiedział. - Skoki zrobiły się jak Formuła 1 i każdy detal odgrywa ważną rolę. Trzeba być bezbłędnym, żeby cokolwiek ugrać - podkreślił Ziobro. Nasz zawodnik jeszcze podczas Turnieju Czterech Skoczni nie potrafił przełożyć na konkurs dobrych skoków z treningów i kwalifikacji. - Dwa pierwsze konkursy TCS były słabsze w moim wykonaniu. Trochę byłem spięty, może za bardzo chciałem - powiedział. - Po tych dwóch konkursach zadzwoniła do mnie żona i zapytała, po co tam w ogóle pojechałem, dlaczego nie czerpię z tego radości - mówił. - Właśnie to było to, o czym zapomniałem. Czułem się dosyć dobrze, ale zapomniałem, że jeszcze ze skoków trzeba czerpać radość, żeby dobrze skakać. Następne konkursy było lepsze dla mnie. Byłem bardziej Jankiem Ziobrą. Zawodnik czuje, że powraca jego słynny luz. - Luz powraca i luz musi być zawsze. O tym słynnym luzie za każdym razem sobie przypominam i naprawdę mi to pomaga. To jest taki malutki motorek napędowy, który ma tam jakiś procent w tym, żeby dobrze skakać - podkreślił. Z Wisły Waldemar Stelmach Graj razem z nami dla WOŚP! Wesprzyj Orkiestrę na pomagam.interia.pl