Najpierw był konkurs drużynowy na Salpausselce, w którym Wolny okazał się najsłabszym ogniwem w czteroosobowej drużynie Stefana Horngachera. To za sprawą dwóch nieudanych skoków 23-latka reprezentacji Polski po raz pierwszy, od niespełna roku, nie stanęła na podium, zajmując czwartą lokatę. Podrażniony Wolny o niebo lepiej zaprezentował się na drugi dzień, plasując się w rywalizacji indywidualnej na 14. miejscu. Był to trzeci wyników spośród reprezentantów Polski, a wyższe miejsca zajmowali tylko Piotr Żyła (10.) i przede wszystkim zwycięzca Kamil Stoch, który z przewagą 17,2 pkt pokonał Ryoyu Kobahashiego. Występom "Biało-Czerwonych" w Finlandii towarzyszyło także poruszenie z powodu warunków zakwaterowania, które publicznie po "drużynówce" zganił trener Horngacher. Podobne odczucia mieli także nasze zawodnicy, o czym świadczą słowa Wolnego, cytowane w korespondencji branżowego portalu skijumping.pl. "Niestety, to nie były warunki zakwaterowania na miarę standardów znanych z Pucharu Świata. Nasze wymagania hotelowe nie są wygórowane, ale przydałoby się minimum. Jedzenie na stołówce szpitalnej było już przesadą... Nie lubię przebywać w szpitalach, pewnie jak większość ludzi, więc po wejściu tam trochę mnie cofnęło. Zjadłem jednak, po czym cztery razy umyłem ręce" - uśmiechnął się zawodnik klubu LKS Klimczok Bystra. Przed Wolnym decydująca batalia o występ na MŚ w Seefeld, czyli pięć zaliczanych do klasyfikacji łącznej skoków podczas rozpoczynającego się w piątek Willingen Five. W Niemczech, poza dwoma konkursami indywidualnymi, odbędzie się także "drużynówka". Poza żelazną trójką, czyli Stochem, Żyłą i Dawidem Kubackim, o ostatnie miejsce walczą także Maciej Kot i Stefan Hula. Art