W październiku w stolicy polskich Tatr zostało zorganizowane seminarium delegatów technicznych FIS, których zadaniem podczas zawodów jest m.in. czuwanie nad tym, aby rywalizacja przebiegała zgodnie z przepisami. Jednym z punktów obrad był egzamin teoretyczny dla kandydatów do pełnienia tej funkcji. "W komisji byli pracujący m.in. przy Pucharze Świata Horst Nilgen oraz koordynator Pucharu Kontynentalnego Horst Tiellman, którzy czuwali nad prawidłowością tego sprawdzianu. Łatwo nie było, ale ten test w języku angielskim zaliczyłem i teraz przede mną już tylko część praktyczna" - tłumaczył Kot i dodał, że będą to styczniowe zawody FIS Cup w Zakopanem. "Wystąpię w nich jako asystent delegata technicznego. Jeżeli wykonam swoją pracę bezbłędnie i otrzymam pozytywną opinię, to od tej chwili będę już oficjalnie delegatem technicznym FIS, który może już samodzielnie pracować przy zawodach typu Puchar Kontynentalny czy Świata" - dodał. Prawie 29-letni Kot rozpoczął treningi w klubie Start Krokiew Zakopane wraz z młodszym o półtora roku bratem Maciejem, jednak ich kariery potoczyły się zupełnie inaczej. Starszy, który oddał swój ostatni zawodniczy skok w 2016 roku, to brązowy medalista mistrzostw świata juniorów i dwukrotny zimowej uniwersjady. Młodszy Maciej skacze do dziś i ma na koncie m.in. medale w drużynie: brązowy z igrzysk olimpijskich w Pjongczangu, oraz złoty (2017) i brązowy (2013) mistrzostw świata. "Moja kariera z różnych względów nie potoczyła się zgodnie z oczekiwaniami i po 16 latach bycia zawodnikiem stanąłem przed decyzją, co robić dalej - działać w skokach czy zająć się zupełnie czymś innym. Okazało się jednak, że nie jest tak łatwo się rozstać z pasją, więc zostałem trenerem dziewcząt w swoim macierzystym klubie AZS Zakopane i w zakopiańskim Zespole Szkół Mistrzostwa Sportowego. Oczywiście przekazywanie wiedzy i umiejętności cieszy, jednak w pewnym momencie uznałem, że mogę też coś zdziałać w federacji" - tłumaczył swoją decyzję Kot. Czy to oznacza, że działania jako kierownik tzw. strefy zawodniczej np. podczas Pucharu Świata czy Letniej Grand Prix w Wiśle nie wystarczały? "Uważam, że trzeba iść do przodu we wszystkim, co się robi. Skoki bardzo się zmieniają i absolutnie nie można porównać tego, co było gdy zaczynałem, z tym gdy kończyłem karierę zawodniczą czy obecnie. I to w każdym drobiazgu - począwszy od przepisów, a skończywszy na sprzęcie i technice skakania. Tych innowacji jest tyle, że można o tym mówić całymi godzinami. Nie zawsze jako zawodnik byłem z tych nowinek zadowolony, więc myślę, że jako działacz w FIS będę miał coś w tej kwestii do powiedzenia" - zauważył były skoczek. Kolejnym jego wyzwaniem jest praca komentatora sportowego. W ubiegłym sezonie Kot przybliżał tajniki skoków narciarskich w Eurosporcie, w tym współpracować będzie z TVP. "Mam nadzieję, że duża wiedza profesjonalnych komentatorów plus moje doświadczenie jako byłego zawodnika oraz trenera i działacza pozwolą jeszcze bardziej podnieść rangę tej dyscypliny i zainteresowanie nią" - wyjawił. Zapytany, czy tęskni za skocznią powiedział, że tak. "W połowie sierpnia poszedłem może dwa razy na skocznię K-85 i wykonałem po kilka prób. Chciałem to jeszcze powtórzyć, ale rodzina i praca były ważniejsze. Nie wykluczam jednak, że poskaczę jeszcze - ot tak dla przyjemności" - podkreślił syn Rafała Kota, byłego fizjoterapeuty polskiej kadry w skokach narciarskich i wiceprezesa Tatrzańskiego Związku Narciarskiego. Ponad dwa lata temu starszy z braci ożenił się. W marcu ubiegłego roku jego żona Joanna urodziła pierwszą córeczkę, druga przyszła na świat 30 sierpnia 2018. "To wielka radość, ale i odpowiedzialność, bo muszę tak układać wszystkie sprawy, żeby spędzać z rodziną jak najwięcej czasu, a jednocześnie dobrze wykonywać swoją pracę. Wiem, że to będzie trudne, ale ja lubię wyzwania" - zakończył Kot.