Jak podkreśliła agencja prasowa dpa, tą wypowiedzią szkoleniowiec "Biało-Czerwonych", którego z Polskim Związkiem Narciarskim wiąże kontrakt do końca trwającego sezonu, "zasygnalizował zainteresowanie powrotem do Niemiec". - Praca dla tak wielkiej federacji narciarskiej byłaby oczywiście wielkim zaszczytem, ale trzeba jeszcze trochę poczekać i zobaczyć, co się wydarzy - powiedział Horngacher, który w przeszłości szkolił niemieckich juniorów, odpowiadał za kadrę B, był też trenerem Martina Schmitta. 49-letni Austriak, który mieszka na stałe w Niemczech, uchodzi za faworyta do przejęcia schedy po swoim rodaku Wernerze Schusterze, który już zapowiedział, iż po zakończenie obecnego sezonu przestanie prowadzić kadrę niemieckich skoczków. - Jeszcze za wcześnie mówić o tym, kto będzie jego następcą. Ja jestem od dawna w kontakcie z niemiecką federacją i zawsze chciałem wrócić do Niemiec, do niemieckiego związku, ponieważ dobrze się tu czułem i czuję. Ale ochota to jeszcze nie wszystko. Na razie pracuję w Polsce i bardzo sobie to cenię - zaznaczył Horngacher. Jak podkreślił, na razie chce się skupić na przygotowaniach Kamila Stocha i spółki do mistrzostw świata w Seefeld. - Nie chcę się zajmować innymi sprawami przed mistrzostwami świata, bo mam przed nimi jeszcze ogrom pracy. Po nich pomyślę o przyszłości - wspomniał austriacki trener. Niemiecki związek zapowiedział, że nie będzie w pośpiechu ogłaszał nazwiska jego następcy. - Nie ma czego oczekiwać w najbliższym czasie. Teraz czeka nas dużo pracy. Mam już kilka pomysłów, ale na razie jesteśmy na etapie zastanawiania się, analizowania - powiedział dyrektor sportowy DSV Horst Huettel.