Dawid Kubacki podczas rozmowy po zakończeniu konkursu indywidualnego odniósł się do trzydniowego maratonu w Lahti i przyznał, że zawodnicy... cierpieli głód podczas zawodów. - Wiadomo, że skoków było więcej niż zazwyczaj i można było to odczuć w nogach. Prawda też jest taka, że od godz. 14 jesteśmy na skoczni i do teraz praktycznie bez żadnego jedzenia. Po pierwsze nie było kiedy, a po drugie nie za bardzo było co. Wiadomo, że to może "odbić" się w nogach, chociaż wydaje mi się, że w moim przypadku to jakoś nie było przyczyną tego, że moje ostatnie skoki były troszeczkę gorsze jakościowo - stwierdził Kubacki w rozmowie z TVP Sport. Na półmetku zawodów trzeci zawodnik klasyfikacji generalnej PŚ był wiceliderem, ale po finałowym skoku spadł na szóste miejsce. Polski skoczek odniósł się również do swoich obu skoków: - Zabrakło mi jedynie... metrów. Myślę, że ostatni skok nie był jakiś tragiczny, ale w obu mogłoby być trochę lepiej. Wydaję mi się, że ogólnie był to dzień na plus. Wiadomo, że zawsze jest apetyt na więcej, ale weekend jest jeszcze długi. Telewizyjne kamery wychwyciły, że narty Kubackiego po odbiciu uderzyły się o siebie: - Tak czasem się zdarza. Czasami, jak zaczynam od góry, to narty mogą się zderzyć. Potem traci się prędkość i nie ma czasu, aby odlecieć - wyjaśnił.