Nie był to udany weekend dla niemieckich skoczków. W sobotę tylko Stephan Leyhe zmieścił się w pierwszej dziesiątce (5. lokata) i choć w niedzielę mieli w niej dwóch reprezentantów (5. David Siegel i 6. Markus Eisenbichler), to nie liczyli się w rozgrywce o zwycięstwo. W efekcie Niemcy stracili prowadzenie w klasyfikacji Pucharu Narodów na rzecz naszych skoczków. Forma "Biało-Czerwonych" rośnie, a Niemcy wciąż czekają na przełom. Tymczasem już za niespełna sześć tygodni mistrzostwa świata. Gdy mistrz olimpijski sprzed niespełna roku - Andreas Wellinger ledwo mieści się w trzydziestce zawodów Pucharu Świata, zdobywca Kryształowej Kuli z 2015 roku - Severin Freund został wycofany do Pucharu Kontynentalnego, a Markus Eisenbichler regularnie zalicza wpadki, Niemcy cieszą się z eksplozji formy Davida Siegela. 22-latek fetował w niedzielę najlepszy swój wynik w Pucharze Świata - zajął piąte miejsce. - To niewiarygodne, naprawdę niewyobrażalne! Nigdy nie przypuszczałem, że stanie się to tak szybko - mówił podekscytowany. - Po pierwszej serii byłem trochę zestresowany. Jestem cały mokry, ale osiągnąłem swój cel. To niesamowite - cieszył się z życiowego wyniku. - Szacunek dla Davida! Tylko czterech skoczków jest przed nim. To naprawdę jest coś - podkreślił trener Werner Schuster. - Przeszedł trudną drogę z powodu kontuzji. Schuster był zaskoczony problemami kilku swoich zawodników z lądowaniem. - Chyba będę musiał zapisać chłopaków na kurs narciarski - żartował. Mirosz