Dyrekcja zakopiańskiego komitetu organizacyjnego oczekiwała takiego efektu, bo nie bez powodu aż o dwa miesiące przyspieszono procedurę dystrybucji biletów. - Po prostu byliśmy gotowi z systemem sprzedaży, dlatego lepiej było dla nas wcześniej je dystrybuować, a następnie zająć się kwestiami organizacji imprezy, dając sobie komfort czasu. Dzięki temu już jesteśmy na finiszu, pozostały nam tylko pojedyncze bilety - mówi dyrektor Gumny. Na każdym z dwóch konkursów, które odbędą się w dniach 27-28 stycznia (dzień wcześniej odbędą się oficjalne treningi i kwalifikacje), pod skoczną im. Stanisława Marusarza pojawi się nieco ponad 21 tysięcy kibiców. Z kolei ani jednego biletu już nie uświadczą fani, którzy dopiero planowali wybrać się na konkursy PŚ w Wiśle (18-19 listopada, dzień wcześniej kwalifikacje). Skocznia im. Adama Małysza, gdzie szefem komitetu organizacyjnego jest Andrzej Wąsowicz, będzie pękała w szwach. Informacje Gumnego potwierdza prezes TZN Andrzej Kozak, wiceprezes Polskiego Związku Narciarskiego. - Na ostatnim posiedzeniu zarządu, które odbyło się we wtorek, pan Wąsowicz powiedział oficjalnie i wyraźnie, że nie ma już ani jednego biletu na zawody w Wiśle - mówi Kozak. To pokazuje, że skoki narciarskie w Polsce wciąż mają się doskonale i nieprzerwanie, w zasadzie od czasów Adama Małysza, cieszą się niesłabnącą popularnością. - Czy to duży sukces sprzedażowy? Z roku na rok jest podobnie. Skoki są naszym dobrem narodowym, są wyniki, więc ludzie chcą oglądać swoich ulubieńców na żywo, rywalizujących ze światową elitą - uzasadnia dyrektor zakopiańskich konkursów. Jednocześnie dyrektor Gumny tłumaczy, że organizatorom w stolicy Tatr przyświeca pewna, głębsza idea. - Jeśli chodzi o Zakopane, to od wielu lat usiłujemy zbudować taką atmosferę, aby ludzie przychodzili nie tylko na sukces, bo z tym różnie bywa - dzisiaj jest, a jutro może go nie być - ile stawiamy na fantastyczną imprezę, będącą świętem skoków. AG