"Byliśmy też przed Austriakami i zrobiliśmy swoją pracę. Po pierwszych dwóch skokach w pierwszej serii było ciężko. Pojawiły się myśli: co się dzieje? Ale jednak koncentracja na drugą serię była duża i wyszło wspaniale. Lepiej mogłoby być tylko, jak by wygrali" - przyznał. "Biało-czerwoni" zapewnili sobie już praktycznie zwycięstwo w Pucharze Narodów - po raz pierwszy w historii. "Piotrek Żyła i Dawid Kubacki w pierwszej serii zepsuli. Myślę, że Maciek Kot wykonał super robotę. Oddał dwa piękne skoki. Później Kamil skoczył bardzo dobry, a w drugiej to bomba, rakieta. Zresztą oni wiedzą co mają robić i już jest ciężko cokolwiek sugerować. Oczywiście gdzieś tam wymiany zdań między nami były, ale to było bardzo luźne" - podkreślił dyrektor sportowy PZN ds. skoków narciarskich i kombinacji norweskiej. Stoch był bohaterem soboty. Wynikiem 251,5 m poprawił rekord skoczni i Polski. "A trzeba pamiętać, że ci najlepsi mają przerąbane. Sam byłem w takiej sytuacji. Stoisz na górze i za każdym razem ci obniżają belkę. Wszyscy skaczą daleko, a tobie nie dają. Lądujesz ciągle na 220-230 m. Nie idzie dalej. A tu były dobre warunki, Kamil wyszedł nisko i mówi, że jak zaczęło go odciągać, to już wiedział, że musi trzymać do końca. To była jego szansa, której musiał się trzymać do końca, bo może się już nie powtórzyć" - ocenił Małysz. Swoją radość i dumę "Orzeł z Wisły" wyraził, do czego zresztą już zdążył przyzwyczaić kibiców, na portalu społecznościowym, gdzie zamieścił wiele mówiące zdjęcie. Fotografię opatrzył krótkim komentarzem. Niegdyś wybitny zawodnik zwrócił też uwagę na rywalizację o Kryształową Kulę. Stoch ma jeszcze teoretyczne szanse. Do lidera Austriaka Stefana Krafta traci 86 punktów, a został tylko niedzielny konkurs. "Myślę, że trzeba walczyć do samego końca i zawsze jakaś minimalna szansa jest. Oczywiście przewaga 86 punktów jest spora, ale to jest sport. Wiele rzeczy niespodziewanych się dzieje i takich, które zaskakują. Ja bym poczekał do niedzieli" - skomentował Małysz. W pierwszym konkursie indywidualnym w Planicy Stoch miał problem z odbiciem się z belki. Robił to zbyt późno. "A wtedy nie jest w stanie w drugiej fazie lotu złapać noszenia. Parabola jest zdecydowanie niższa i nie ma prędkości, by odlecieć. Na skoczniach mamucich jest trudno trafić na progu, ale ci, którym w miarę się to udaje, to później odlatują i są znacznie szybsi" - tłumaczył dyrektor sportowy związku. Zawody w niedzielę zaplanowane są na godz. 10.